Popękane czarne lustro

Widzowie oczekiwali kolejnego mocnego ostrzeżenia przed tym, co niesie ze sobą nieostrożne użycie nowych technologii. Ta sztuka w czwartym sezonie „Czarnego lustra” nie do końca się jednak udała.

Publikacja: 19.01.2018 16:00

„Black Mirror” – sezon IV, twórca: Charlie Brooker, Netflix.

„Black Mirror” – sezon IV, twórca: Charlie Brooker, Netflix.

Foto: Netflix

Oczekiwania po pierwszych trzech sezonach „Czarnego lustra" były ogromne. Mówi się, że serial Charliego Brookera jest dziełem na miarę „Strefy mroku", produkcji na Zachodzie absolutnie kultowej, która otrzymała w latach 60. ubiegłego wieku trzy nagrody Hugo. To, co najbardziej przyciąga widzów do „Czarnego lustra", to fakt, że mówi ono głównie o zjawiskach zatrważająco prawdopodobnych. Widzowie oczekiwali więc kolejnego mocnego ostrzeżenia przed tym, co niesie ze sobą nieostrożne użycie nowych technologii. Ta sztuka w czwartym sezonie nie do końca się jednak udała.

Siłą poprzednich 13 odcinków serialu były przede wszystkim pomysły – z jednej strony zaskakujące, z drugiej uderzające prawdopodobieństwem. Niektóre odcinki, wbrew etykiecie serialu science fiction, mogłyby rozegrać się już dzisiaj. Miejscem, w którym „Czarne lustro" zdecydowanie rozjeżdża się ze współczesną czy planowaną technologią, jest jednak bariera między maszyną a świadomością. Jak dotąd nauka nie opracowała skutecznych sposobów na to, by bezpośrednio wpływać na ludzki mózg, tworzenie wyobrażeń i odczuć, z pominięciem zmysłów, lub odwrotnie – by myśli i obrazy przekształcać w cyfrowy sygnał. A to właśnie te tematy są przede wszystkim ogrywane w czwartym sezonie. Momentami w sposób wtórny.

Stosunkowo najlepiej udaje się to autorom nowego sezonu w odcinku „Arkangel". Może dlatego, że wybrany temat jest faktycznie na czasie. Mówi się o „rodzicach helikopterach", którzy jak śmigłowce krążą wokół własnych dzieci. Dziecko jest dla nich centrum świata – jednak po to, by to centrum się nie rozpadło, kontrolują każde poczynanie latorośli. Kiedy przestaną to robić, ujawnia się czarna przepaść ich własnego, nieudanego życia i okazuje się, że dziecko stało się jednocześnie bożkiem i niewolnikiem. Jodie Foster, reżyserująca ten odcinek, stanęła na wysokości zadania.

Aby uwypuklić problem, przedstawiła technologię pozwalającą na kontrolowanie każdego kroku dziecka przez rodziców, co prowadzi w ostatecznym rozrachunku do tragedii. Podobny film można byłoby nakręcić bez odwołania do nieistniejących jeszcze narzędzi, jednak przy ich użyciu metafora jest silniejsza. „Arkangel" ukazuje odwieczną i banalną prawdę, którą jednak warto podkreślać – że technologia jest tylko narzędziem wzmacniającym nasze najlepsze i najgorsze instynkty.

Niestety, mimo fragmentów doskonałych czwarty sezon chwilami sprawia wrażenie, jakby pomysły scenarzystów się wyczerpywały. Być może zapamiętany zostanie „Metalhead", postapokaliptyczny horror, który jednak jest chyba najgorszym odcinkiem sezonu – mimo monochromatycznych zdjęć i trzymającej w napięciu akcji. Największą słabością „Metalhead" jest bowiem absolutny brak tła przedstawiającego otaczający bohaterów straszny świat i przyczyny, które doprowadziły do takiego stanu.

A to właśnie była karta atutowa najlepszych odcinków „Czarnego lustra". Sytuacja człowieka zaszczutego przy użyciu technologii poruszała dużo mocniej w poprzednich sezonach, w których ujrzeliśmy choć szczątkowe uzasadnienie tego, co się dzieje.

Wątki z dotychczasowych serii wiąże solidny finał – „Black Museum", w którym odnaleźć można wiele smaczków z poprzednich epizodów. Historia o koszmarnej galerii technicznych artefaktów przekazuje to, co Brooker z zespołem chcą nam powiedzieć od początku – że źródłem zła nie jest technologia, ale człowiek. „Black Museum" daje złudną nadzieję na sprawiedliwość – tylko jakim kosztem? Takich rozważań oczekujemy od „Black Mirror".

Czy jednak jego twórcy są w stanie w kolejnych sezonach ująć je w odpowiednio świeżą formę? Na razie wydaje się, że „Czarne lustro" – jak wskazuje czołówka – jest już nieco popękane z wyczerpania.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Oczekiwania po pierwszych trzech sezonach „Czarnego lustra" były ogromne. Mówi się, że serial Charliego Brookera jest dziełem na miarę „Strefy mroku", produkcji na Zachodzie absolutnie kultowej, która otrzymała w latach 60. ubiegłego wieku trzy nagrody Hugo. To, co najbardziej przyciąga widzów do „Czarnego lustra", to fakt, że mówi ono głównie o zjawiskach zatrważająco prawdopodobnych. Widzowie oczekiwali więc kolejnego mocnego ostrzeżenia przed tym, co niesie ze sobą nieostrożne użycie nowych technologii. Ta sztuka w czwartym sezonie nie do końca się jednak udała.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków