Już w czwartek mecz z Armenią na wyjeździe, a w niedzielę na Stadionie Narodowym podejmować będziemy Czarnogórę. To ostatnie dwa mecze eliminacji mistrzostw świata, które w przyszłym roku odbędą się w Rosji. Gdyby nie fatalna wpadka w Kopenhadze, nasi piłkarze i sztab trenerski w zupełnie innych nastrojach przystępowaliby do tych decydujących meczów. A tak, z sześciu punktów przewagi (wówczas wystarczyłby punkt w tych dwóch meczach) zrobiły się trzy, a ostatnie spotkanie z Czarnogórą może się okazać decydujące.
Erywań – trudny teren
W czwartek bowiem drużyna Adama Nawałki rywalizować będzie z Armenią w Erywaniu, a w Kopenhadze dojdzie do pojedynku drużyn, które czają się za plecami Polaków – Dania podejmie Czarnogórę. Jeśli goście wygrają, przyjadą do Warszawy, by w bezpośrednim spotkaniu rozstrzygnąć losy awansu. Właśnie taki scenariusz najbardziej podoba się selekcjonerowi. Nie jest jednak wcale powiedziane, czy większość kibiców nie wolałaby mniej dramatycznego finiszu.
Zgrupowanie będzie wyjątkowo krótkie i intensywne. Piłkarze mają pojawić się w hotelu do godziny 19.30 w poniedziałek. We wtorek przed południem będą pracować w siłowni i zajmować się sprawami taktycznymi, a o godzinie 18 będą trenować na stadionie Polonii w Warszawie. W środę rano już wylatują do Erywania, o godzinie 19 tamtejszego czasu odbędą oficjalny trening przed meczem. W czwartek spotkanie z Armenią i od razu po meczu wylot z powrotem do Warszawy. – Lądowanie przewidziane jest mniej więcej na 2 w nocy naszego czasu – tłumaczy dyrektor kadry Tomasz Iwan. – W piątek zawodnicy będą mieli zajęcia tu, na miejscu, w hotelu. W sobotę o godzinie 17 trening na Stadionie Narodowym i w niedzielę mecz.
Poszukiwany lewy obrońca
Krótkie zgrupowanie nie spędza selekcjonerowi snu z oczu (jedyne, co mu ten sen ogranicza, to ciągła praca i narady ze sztabem). Piłkarze w większości już są na tyle długo w kadrze, że doskonale znają wymagania, taktykę i sposób organizacji gry drużyny. Jedyne, co może niepokoić, to liczba urazów i kontuzji. Nawałka siłą rzeczy będzie musiał na niektórych pozycjach postawić na piłkarzy, którzy grali do tej pory mniej.
Największy problem jest na lewej obronie, gdzie tak naprawdę selekcjoner nie ma do dyspozycji żadnego zawodnika występującego na tej pozycji. Na zgrupowanie nie przyjechał Artur Jędrzejczyk, który podda się operacji palca w lewej dłoni. Z kolei Maciej Rybus dopiero dochodzi do siebie po urazie. I chociaż sam zawodnik mówi, że czuje się na siłach, by zagrać, to jego udział w meczu przeciwko Armenii jest wątpliwy. Pytanie, na jakie rozwiązanie zdecyduje się selekcjoner. Czy pośle na lewą stronę łatającego wszelkie dziury w defensywie Thiago Cionka, czy jednak ustawi tam nominalnego prawego defensora Bartosza Bereszyńskiego.