Znają się doskonale, ich stadiony dzieli zaledwie 50 km. Ale w europejskich pucharach Liverpool i City zmierzą się dopiero po raz pierwszy.
– Gdybym był neutralnym kibicem, ze wszystkich meczów ćwierćfinałowych chciałbym zobaczyć właśnie ten – mówi Juergen Klopp.
Argumenty ma mocne. Spotykają się dwa zespoły, które ofensywny futbol wypisały na swoich sztandarach, co pokazuje najlepiej ostatni mecz na Anfield (4:3). To jedyna ligowa porażka Manchesteru, zmierzającego pewnie po mistrzostwo Anglii.
– Nasz styl jest nieprzyjemny dla przeciwników – podkreśla Klopp. W pojedynku z Pepem Guardiolą – sięgającym jeszcze czasów, gdy trenowali Borussię Dortmund i Bayern Monachium – Niemiec prowadzi 6:5, tylko jedno spotkanie zakończyło się remisem.
Jak poważnie tę rywalizację traktuje Guardiola, świadczy fakt, że zamierza dać wolne swoim gwiazdom w sobotnich derbach z United, które odbędą się trzy dni przed rewanżem. City mogą zapewnić sobie wtedy tytuł, ale przewaga nad Czerwonymi Diabłami jest tak duża, że zrobią to prędzej czy później, a sukces w LM to obsesja arabskich właścicieli klubu.