To jest ewenement w skali Europy. W roku 2012 Rangers Glasgow, po karnym spadku ze szkockiej pierwszej do czwartej ligi mogli liczyć co tydzień na poparcie około 40 tysięcy kibiców. Tyle że wcześniej na Ibrox Park przychodziło znacznie więcej. Sensowniejsze jest więc porównanie Widzewa do klubu AC Parma. Kiedy znalazł się w podobnej sytuacji, na jego mecze w Serie D karnety kupiło blisko 10 tysięcy kibiców.
Widzew ten rekord pobił. We wtorek na liczniku sprzedanych karnetów na stronie internetowej klubu pojawiła się liczba 10 436, ale to na pewno nie koniec.
– Jesteśmy przekonani, że sprzedaż będzie wyższa – mówi „Rz" członek zarządu SRTS Widzew Konrad Walczak. – Karnety rozprowadzane są dwiema drogami: robi to klub oraz stowarzyszenie kibiców Widzewa, które dzięki temu pozyskuje pieniądze na oprawy meczowe. Sprzedaż odbywa się za pośrednictwem internetu, na łódzkich osiedlach, ale i w innych miastach.
Widzew jest czterokrotnym mistrzem kraju i jedną z dwóch polskich drużyn (obok Legii), która dotarła do półfinału Pucharu Mistrzów oraz wystąpiła w Lidze Mistrzów. W pierwszej, wielkiej drużynie Widzewa grali m.in. Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek, Józef Młynarczyk, Roman Wójcicki, Mirosław Tłokiński i Władysław Żmuda. W drugiej, prowadzonej w Lidze Mistrzów przez Franciszka Smudę: Marek Citko, Maciej Szczęsny, Tomasz Łapiński, Mirosław Szymkowiak, Radosław Michalski.
Kiedy Widzew walczył z Juventusem, Liverpoolem, Broendby, Borussią Dortmund czy Atletico Madryt, przy telewizorach siadała cała Polska. „Widzewski charakter" wszedł do słownika polskiego futbolu. Ale Liga Mistrzów stała się początkiem końca zasłużonego klubu. Zaczęli nim zarządzać nieodpowiedni ludzie, niegodni noszenia nawet teczki za legendarnym prezesem Ludwikiem Sobolewskim. Kolejne ekipy więcej z Widzewa brały niż mu dawały i ostatecznie w roku 2015 klub z powodów finansowych znalazł się w IV lidze.