Trener reprezentacji Anglii: Przeklęta robota

Sam Allardyce odszedł w niesławie. W reprezentacji to nie pierwszyzna.

Aktualizacja: 28.09.2016 18:49 Publikacja: 28.09.2016 18:44

Trener reprezentacji Anglii: Przeklęta robota

Foto: AFP

Nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić, jak mi smutno z powodu tego, co się stało – mówił w środę rano Sam Allardyce, który poprowadził Anglików w zaledwie jednym, wygranym 1:0 ze Słowacją, meczu.

Allardyce musiał odejść, kiedy dał się nabrać i nagrać reporterom „Telegraph”. Myśląc, że rozmawia z biznesmenami z Dalekiego Wschodu, zgodził się – za sowitą opłatą (400 tys. funtów) – pomagać im obchodzić przepisy dotyczące udziału osób trzecich w transferach piłkarskich. Dziennikarze podający się za biznesmenów rozmowę nagrali. Widać jak popijający wino z kufla na piwo Allardyce bez żadnych oporów nie tylko deklaruje pomoc przy naginaniu prawa, ale też pozwala sobie na krytykę swojego poprzednika Roya Hodgsona i nazywa federację „głupią” (za zbyt kosztowny remont Wembley).

Reprezentację przejmie przynajmniej do końca roku dotychczasowy opiekun młodzieżówki – Gareth Southgate. Najprawdopodobniej jednak na początku 2017 roku zostanie wybrany nowy selekcjoner.

Ktokolwiek nim zostanie, powinien jednak pamiętać, że to przeklęta funkcja. Mało który trener Anglików odchodzi z posady tylko z powodów sportowych. Niemal zawsze dymisji towarzyszył mniejszy lub większy skandal. Czasem w ogóle z futbolem niezwiązany. W 1999 roku Glenn Hoddle w wywiadzie dla „Timesa” pozwolił sobie na stwierdzenie, iż ludzie niepełnosprawni i upośledzeni cierpią z powodu grzechów popełnionych w poprzednim wcieleniu.

Nie wiadomo, kim był w poprzednim wcieleniu Hoddle, ale karma dopadła go natychmiast po wspomnianym wywiadzie. Dwa dni po publikacji – 2 lutego 1999 roku – federacja rozwiązała kontrakt z byłym gwiazdorem Tottenhamu. I to mimo wstawiennictwa takich brukowców, jak „Mirror” czy „Daily Mail”, które twierdziły, iż Hoddle nie powiedział niczego, co nie mieściłoby się w kanonach swobody wypowiedzi i przekonań.

Innym, który dał się nabrać dziennikarzom, był Sven Goran Eriksson. Szwed tuż przed mundialem w 2006 roku został nagrany przez dziennikarza „News of the World” podającego się za szejka, który lada chwila przejmie Aston Villę.

Eriksson zgodził się zostać szkoleniowcem Villi za monstrualne 5 milionów funtów rocznie (mimo iż miał kontrakt z federacją do 2008 roku), a także przekonywał, iż w ślad za nim podąży ówczesny kapitan kadry – David Beckham. Mimo afery Eriksson poprowadził reprezentację na MŚ, ale kontrakt został rozwiązany natychmiast po turnieju.

Pierwszym, który się skompromitował był jednak Don Revie, który w 1977 roku sam zrezygnował z posady selekcjonera. Zanim jednak dostarczył pismo do siedziby związku, sprzedał za 20 tysięcy funtów ekskluzywny wywiad o swojej rezygnacji „Daily Mail”. Okazało się też, że podpisał kontrakt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (wart 340 tys. funtów rocznie) i zrobił to podczas meczu Anglii z Brazylią, na którym był nieobecny, tłumacząc szefom federacji, że w tym czasie ma ważną misję obserwacji zawodników do kadry. Związek ukarał go dziesięcioletnim zakazem działalności w futbolu, ale sąd uchylił później tę decyzję.

Z Terrym Venablesem FA nie przedłużyła kontraktu po Euro 96 (mimo awansu do półfinału), gdyż jego nazwisko pojawiło się w związku ze śledztwem BBC dotyczącym trenerów biorących łapówki za transfery zawodników. Z kolei Fabio Capello nie zgodził się z decyzją federacji o pozbawieniu opaski kapitańskiej Johna Terry’ego, po tym gdy obrońca Chelsea rasistowsko wyzywał Antona Ferdinada w trakcie meczu ligowego. Capello nie poparł działań zarządu i niedługo później rozwiązano z nim kontrakt.

Nawet nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić, jak mi smutno z powodu tego, co się stało – mówił w środę rano Sam Allardyce, który poprowadził Anglików w zaledwie jednym, wygranym 1:0 ze Słowacją, meczu.

Allardyce musiał odejść, kiedy dał się nabrać i nagrać reporterom „Telegraph”. Myśląc, że rozmawia z biznesmenami z Dalekiego Wschodu, zgodził się – za sowitą opłatą (400 tys. funtów) – pomagać im obchodzić przepisy dotyczące udziału osób trzecich w transferach piłkarskich. Dziennikarze podający się za biznesmenów rozmowę nagrali. Widać jak popijający wino z kufla na piwo Allardyce bez żadnych oporów nie tylko deklaruje pomoc przy naginaniu prawa, ale też pozwala sobie na krytykę swojego poprzednika Roya Hodgsona i nazywa federację „głupią” (za zbyt kosztowny remont Wembley).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego