Reforma szpitali: hasła świetne, konkretów brak

Na reformie służby zdrowia skorzystają prywatne placówki – mówi były wiceminister, Jakub Szulc.

Publikacja: 22.12.2016 08:08

Reforma szpitali: hasła świetne, konkretów brak

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Rz: Słyszymy, że sytuacja w służbie zdrowia się poprawia, a ściągalność składki na NFZ rośnie. Po co Funduszowi 2 mld zł pożyczki?

Jakub Szulc: To pokłosie choćby buntu dyrektorów szpitali powiatowych. Po podniesieniu płacy minimalnej, która zwiększa koszty usług outsourcowanych, żądają oni podwyżek kontraktów. Trzeba pamiętać, że szpitale wypłacają obiecaną jeszcze przez ministra Zembalę podwyżkę dla pielęgniarek w wysokości 400 zł rocznie. Teoretycznie mogłyby zgłosić się do organu założycielskiego, jakim najczęściej jest samorząd, ale ten nie ma pieniędzy. NFZ musi podpisać umowy, bo inaczej nie zapewni na danym terenie opieki zdrowotnej.

Czy NFZ stać na pożyczkę?

Plan finansowy NFZ przewiduje w przyszłym roku wzrost nakładów o ok. 2 mld zł. Jeżeli na lecznictwo w szpitalach NFZ przeznacza 50 proc. środków, to może im zaproponować podwyżkę o miliard. Tyle że ten miliard nie pokryje wzrostu kosztów szpitali. Pożyczkę trzeba spłacić razem z odsetkami, a prognozy ekonomiczne nie są optymistyczne. Dynamika inwestycji w Polsce jest na gorszym poziomie niż w 2009 r., w środku kryzysu gospodarczego. Owszem, dziś mamy niskie bezrobocie i wzrastające wynagrodzenia, ale cały świat zwalnia, a my, przy obecnych obciążeniach, będziemy zwalniali w dwójnasób. Tymczasem beztrosko się zapożyczamy.

Ale przecież nakłady na ochronę zdrowia mają wzrosnąć do 6 proc. PKB?

Tylko na papierze. Wiemy to z wypowiedzi medialnej ministra zdrowia z 26 lipca. Proszę mi pokazać na papierze, jak to będzie sfinansowane i w jaki sposób te środki mają trafić do systemu ochrony zdrowia. W dodatku system finansowania zdrowia ma się zmienić z efektywnościowego na ryczałtowy, a tego systemu nie wprowadza się po to, by dawać więcej pieniędzy. Wprawdzie w uzasadnieniu projektu ustawy o świadczeniach zdrowotnych czytamy, że dostęp do świadczeń się poprawi, ale moim zdaniem będzie odwrotnie.

A co z ministerialnymi deklaracjami uzdrowienia służby zdrowia?

Minister hasła ma świetne. Choćby powszechne prawo do opieki zdrowotnej. Brzmi wspaniale, ale jak zajrzeć głębiej, okazuje się, że obowiązuje tylko na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), a jeśli będziemy potrzebowali porady specjalisty czy drogiej operacji, system i tak ściągnie z nas pieniądze. Obiecująco brzmi też uzasadnienie nowelizacji wprowadzającej tzw. sieć szpitali, która ma uporządkować chaotyczną, niedopasowaną do potrzeb strukturę placówek. Tyle że wprowadzana od 1 lipca 2017 r. sieć w rzeczywistości betonuje system, bo szpital będzie mógł nadal świadczyć usługi, które świadczył dotychczas, ale jeśli nie miał np. laryngologii, to już jej mieć nie będzie.

Wzrosną więc kolejki do szpitali, które takie oddziały prowadzą?

Ależ kolejki znikną całkowicie. Dziś odpowiada za nie NFZ, bo nie płaci wystarczająco. Po wprowadzeniu ryczałtowego systemu rozliczania szpital będzie miał obowiązek zabezpieczyć wszystkich pacjentów w ramach budżetu, również w przyszpitalnych poradniach specjalistycznych. A skoro obowiązek będzie spoczywał na szpitalu, nikt nie będzie mierzyć kolejek. A będą rosły. Tym bardziej że po zmianie sposobu finansowania z efektywnościowego na budżetowy szpitalowi nie będzie się opłacać zaopatrzyć pacjenta, będzie robił wszystko, żeby go wypchnąć. Będzie się zastanawiać, czy pacjent „ostry" musi być przyjęty od razu, czy może poczekać.

Gdzie trafi taki wypchnięty pacjent?

Do prywatnej służby zdrowia. To ona, moim zdaniem, zyska najwięcej na reformach Konstantego Radziwiłła. Dziś brak efektywności po stronie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i podstawowej opieki zdrowotnej jest wyrównywany w szpitalu. Pacjent przychodzi na izbę przyjęć i badania, których nie przepisał mu specjalista czy lekarz POZ, ma wykonane „na ostro". Pacjent odesłany ze szpitala pójdzie do placówki prywatnej i zapłaci za nie z własnej kieszeni, a jeśli nie będzie go stać, złoży się rodzina. Kolejki do publicznej służby zdrowia rzeczywiście się zmniejszą, ale nie tak, jak oczekiwaliby pacjenci.

—rozmawiała Karolina Kowalska

Rz: Słyszymy, że sytuacja w służbie zdrowia się poprawia, a ściągalność składki na NFZ rośnie. Po co Funduszowi 2 mld zł pożyczki?

Jakub Szulc: To pokłosie choćby buntu dyrektorów szpitali powiatowych. Po podniesieniu płacy minimalnej, która zwiększa koszty usług outsourcowanych, żądają oni podwyżek kontraktów. Trzeba pamiętać, że szpitale wypłacają obiecaną jeszcze przez ministra Zembalę podwyżkę dla pielęgniarek w wysokości 400 zł rocznie. Teoretycznie mogłyby zgłosić się do organu założycielskiego, jakim najczęściej jest samorząd, ale ten nie ma pieniędzy. NFZ musi podpisać umowy, bo inaczej nie zapewni na danym terenie opieki zdrowotnej.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym, nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji