W udzielanych wywiadach wicepremier M. Morawiecki chętnie dzieli się myślami na temat potrzebnych zmian w gospodarce. W wywiadach tych (m.in. „Rz" z 23.XI, „Puls Biznesu" z 26.XI, „Do Rzeczy" nr 49) są to jednak dosyć luźno ze sobą powiązane elementy pewnej osobistej wizji nieskładające się na spójną strategię rozwoju, którą można by utożsamiać z jakąś „dobrą zmianą". Biorąc pod uwagę nadaktywność legislacyjną Sejmu, której sprzyja prezydent i która wyraźnie zmierza do daleko idących i bardzo ryzykownych zmian ustrojowych, niezwykle ważna staje się możliwość oceny skutków tych zmian dla perspektyw długookresowego wzrostu i rozwoju polskiej gospodarki.
Ważne jest nie tylko to, że realizacja złożonych obietnic wyborczych zagraża w krótkim i w średnim okresie stabilności finansów publicznych. Chodzi przede wszystkim o to, że wprowadzanie w życie tych obietnic w sposób szybki i przypadkowy może usytuować naszą gospodarkę na mniej korzystnej niż dotychczas ścieżce wzrostu. Inaczej mówiąc, jeśli dokonywane ad hoc zmiany nie będą konfrontowane z szerszą strategią, to polskiemu modelowi kapitalizmu grozi erozja i wyraźny spadek efektywności. Każdy kolejny „sukces" w politycznym blitzkriegu odbije się negatywnie na jakości i spójności strategii rozwoju.
Polska liderem transformacji
Kilka istotnych wątpliwości i uwag krytycznych wobec poglądów M. Morawieckiego sformułował prof. J. Czekaj („Rz" z 1.XII). Najważniejsza z tych wątpliwości dotyczy możliwości zwiększenia zasobu oszczędności, które pozwoliłyby sfinansować wskazywane cele rozwojowe. Chciałbym poszerzyć dyskusję o dodatkowe i bardzo ważne – moim zdaniem – pytania, które łącznie mogą stanowić pewien test spójności poglądów M. Morawieckiego oraz zarysowującego się na ich podstawie kształtu strategii rozwoju.
Wychodzę od ogólnego i kluczowego pytania, od którego zależą dalsze „testy": czy radykalna zmiana strategii gospodarczej i modelu kapitalizmu w Polsce jest uzasadniona? W artykule opublikowanym przed samymi wyborami („Rz" z 23.X.) sformułowałem ocenę, że dotychczasowy model kapitalizmu funkcjonuje całkiem nieźle i że niestety nie zostanie to najprawdopodobniej „uszanowane" przez nowy rząd. Tę ocenę chciałbym teraz rozwinąć.
Zacznijmy od faktów. Oprę się na ciekawej, syntetycznej analizie dokonań 28 krajów postkomunistycznych w okresie transformacji, przeprowadzonej przez Branko Milanovicia, znanego eksperta Banku Światowego („Challenge" nr 2, 2015). Otóż średnie tempo wzrostu w okresie 1990–2013 pozwala mu wyodrębnić cztery grupy krajów: a)siedem krajów, w których poziom PKB per capita na koniec okresu był ciągle poniżej poziomu z 1990 r.; b) cztery kraje, których tempo wzrostu było niższe niż średnia dla bogatych krajów OECD; c) pięć krajów, w których utrzymał się dystans wobec krajów OECD i d) 12 krajów, którym udało się zmniejszyć dystans do krajów OECD. Polska ze średniorocznym tempem 3,7 proc. znalazła się na drugim miejscu w grupie d) (po Białorusi z tempem 3,9 proc.). W grupie tej znalazła się Słowacja (2,4 proc.), natomiast np. Czechy znalazły się w grupie c) z tempem 1,7–19 proc., a Węgry z tempem poniżej lub ok. 1 proc. w grupie b) (wraz Macedonią, Chorwacją i Rosją).