Tezę tę niezbicie potwierdzają choćby pomysły z ostatnich dni na łupienie podatkowe. Za piękną fasadą ułatwień dla biznesu trwa w najlepsze dokręcanie śruby przedsiębiorcom.

Z najnowszych propozycji zmian wynika, że do podatkowych kosztów będzie można zaliczyć tylko połowę wydatków na samochód używany w działalności gospodarczej. Tych śmiałków, którzy chcieliby, jak dotąd, zaliczyć całość wydatków, czeka prowadzenie szczegółowej ewidencji. Czyli droga przez mękę, która zapewne skutecznie ich od tego odwiedzie. Straci na tym przede wszystkim rzesza małych firm. Czy naprawdę tak ma wyglądać rządowe wsparcie dla biznesu? Czy to może przejaw firmowanej przez nową konstytucję zasady domniemania uczciwości przedsiębiorcy?

Takich kwiatków w ostatnich dniach było, niestety, więcej. Dowiedzieliśmy się, że tysiące indywidualnych interpretacji podatkowych, które do tej pory chroniły podatników, trafią do kosza. Z projektu noweli ustawy o PIT i CIT wynika, że jeśli korzyści podatkowe ze zdarzeń opisanych w interpretacjach wydanych przed 15 lipca 2016 r. pojawią się w styczniu 2017 r. lub później, to taka ochrona przed fiskusem nie będzie działać. Wystarczy, że urzędnicy skarbowi stwierdzą, iż w sprawie podatnika można zastosować klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania. Czy tak właśnie rząd rozumie zasadę przyjaznej interpretacji przepisów – również z owej konstytucji?

Parę dni temu minister finansów oficjalnie potwierdził też, że klauzula obejścia prawa podatkowego, która miała służyć walce z wielkimi firmami unikającymi płacenia podatku, może być wykorzystana przeciwko osobom prywatnym. Problemy mogą więc mieć np. rodzice, którzy podarują większą kwotę pieniędzy dziecku. To, jak się domyślam, przejaw zasady pewności prawa z biznesowej konstytucji.

Niestety, wzniosłe deklaracje nie idą w parze z działaniami państwa w sferze podatkowej. Nie ma się więc co obrażać za łupieżcę.