Jan Maciejewski: Naród w połowie drogi

Hasło Marszu Niepodległości będzie w tym roku brzmieć „My chcemy Boga" – ogłosili kilka dni temu organizatorzy tego wydarzenia. Nacjonalizm i chrześcijaństwo to przecież ogień i woda – pokręcą za chwilę swoimi mądrymi głowami liberalni komentatorzy.

Aktualizacja: 22.10.2017 18:02 Publikacja: 22.10.2017 01:01

Jan Maciejewski: Naród w połowie drogi

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzinski

Z kolei twórcy internetowych memów zapewne poużywają sobie, ilustrując słowami „My chcemy Boga" zdjęcia przedstawiające palenie ukraińskiej flagi, rzucanie kamieniami w policjantów czy inne, niewiele mające wspólnego z chrześcijańską postawą, zachowania młodych narodowców.

Sprawa ta jest jednak poważniejsza, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Nowoczesny polski nacjonalizm, kiedy rodził się pod koniec XIX wieku, był jawnie antyreligijny. Kościół był wtedy dla nacjonalistów przede wszystkim strażnikiem porządku społecznego i symbolicznego, o którego zniszczenie walczyli. Ich ówczesnego antyklerykalnego zacięcia nie powstydziłby się w czasach swojej politycznej świetności sam Janusz Palikot. Wielki zwrot w stosunku narodowców do chrześcijaństwa zaczął się w 1926 roku, kiedy Roman Dmowski wydał broszurę „Kościół, naród i państwo". Jej treść sprowadza się do stwierdzenia: katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, ale stanowi jej istotę. Nawet jeśli rozpatrywać tę woltę Dmowskiego w kategoriach politycznych, jako szukanie poparcia dla swej formacji u kościelnych hierarchów, to dalsza ewolucja polskiego nacjonalizmu nie była już podyktowana takimi kalkulacjami. Lawina chrześcijańskiego przesilenia ruszyła.

Kolejnym kamykiem, który przyspieszył jej bieg, stało się w latach 30. „Nowe średniowiecze" Mikołaja Bierdiajewa, którym zaczytywali się polscy nacjonaliści (książkę tę przetłumaczył zresztą członek Obozu Narodowo-Radykalnego Marian Reutt). Rosyjski myśliciel starał się w niej odpowiedzieć na pytanie: czy w świecie, w którego centrum został postawiony człowiek, możliwa jest budowa chrześcijańskiego ładu? „Wszystkie drogi humanizmu zostały przemierzone, chodzi o to, aby wznieść się ponad humanizm" – pisał. Chodziło mu właśnie bardziej o wzniesienie się, przekroczenie nowoczesności niż o tęsknotę do utraconego w przeszłości raju. Ostatecznie dobrze się stało, że średniowieczna „christianitas" upadła; pod koniec swojego istnienia ten chrześcijański porządek społeczny stał się już tylko pustą formą.

Wyobraźnią polskich nacjonalistów zawładnęło już nie, jak kilkadziesiąt lat wcześniej, marzenie o stworzeniu nowoczesnego społeczeństwa, ale pragnienie znacznie bardziej ambitne – zbudowania ładu, który wyrastałby ponad nowoczesność. I oczywiście w tym samym czasie wielu nacjonalistów robiło rzeczy haniebne, niemające wiele wspólnego z etyką chrześcijańską. Ale drugą stroną tego medalu jest to, że etniczny, postulujący budowę narodu na „wspólnocie czystej krwi" nacjonalizm, który święcił wówczas triumfy w wielu innych europejskich krajach, nie był przed II wojną światową specjalnie w Polsce popularny. Co więcej, polscy narodowcy trafiali do obozów koncentracyjnych za pomaganie podczas wojny Żydom.

Chrześcijański nacjonalizm przygotował też grunt pod teologię narodu prymasa Wyszyńskiego. Z jednej strony naród jest w niej uznany za coś realnego, naturalną wspólnotę, w którą łączą się na Ziemi ludzie. Z drugiej jednak nie jest on wartością absolutną, ale taką, która domaga się umieszczania jej w szerszym, uniwersalnym kontekście. Kontekście, który zapewnia ogólnoludzka wspólnota Kościoła. Jeżeli członkowie narodu zatrzymają się w pół drogi, zacznie on wyrodnieć i nie spełni swojej funkcji.

Nie mam specjalnych złudzeń. To raczej nie do tej tradycji odwołują się organizatorzy Marszu Niepodległości. Jednak nie zmienia to faktu, że wcześniej czy później będą musieli się zmierzyć z dziedzictwem swoich ideowych poprzedników. Nie można zatrzymywać się w pół drogi. ©?

Z kolei twórcy internetowych memów zapewne poużywają sobie, ilustrując słowami „My chcemy Boga" zdjęcia przedstawiające palenie ukraińskiej flagi, rzucanie kamieniami w policjantów czy inne, niewiele mające wspólnego z chrześcijańską postawą, zachowania młodych narodowców.

Sprawa ta jest jednak poważniejsza, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

Pozostało 89% artykułu
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami