Struktura wzrostu gospodarczego w Polsce w tej postaci, z jaką mieliśmy do czynienia w drugiej połowie ubiegłego roku i w pierwszej bieżącego, jest jawnie proinflacyjna. Wzrost z tak dużą wagą konsumpcji i bez inwestycji nie wzmacnia potencjału gospodarki. Niski potencjał i wysokie tempo wzrostu obserwowanego PKB szybko zamyka lukę produktową. To podręcznikowe środowisko dla wzrostu inflacji.
Tendencje proinflacyjne potęgowane są przez strukturalne niedopasowanie podaży do popytu na rynku pracy. Równocześnie jednak dekompozycja PKB z tak dużą dynamiką wzrostu konsumpcji, brakiem wydatków inwestycyjnych i poprawą płynności FUS wpływa korzystnie na bieżącą sytuację budżetu państwa. Działa to usypiająco zarówno na decydentów, jak i opinię publiczną.
Trend nie do zatrzymania
Proinflacyjnego charakteru naszego wzrostu gospodarczego przez dłuższy czas nie było widać w bieżących wskaźnikach inflacji konsumenckiej. Jeszcze w sierpniu inflacja CPI wyniosła tylko 1,8 proc. rok do roku, przy spadku liczonym miesiąc do miesiąca rzędu -0,1 proc. We wrześniu było już gorzej: 2,2 proc. inflacji w ujęciu rocznym niektórych mocno zaskoczyło. Wbrew temu, co twierdzi kilku reprezentantów Rady Polityki Pieniężnej (RPP) tego trendu wzrostowego w średnim i dłuższym czasie nie da się zatrzymać. A z pewnością nie przy biernej postawie władz monetarnych i jej uspokajających, mylących rynek komunikatach.
Merytoryczna analiza pozwala stwierdzić, że dynamika wzrostu inflacji, zarówno wskaźnika headline (CPI – red.), jak i wskaźników bazowych, jest – wbrew pozorom – wysoka. Nawet w sierpniu, kiedy nieznacznie spadł wskaźnik core (inflacji bazowej – red.) z wyłączeniem cen o największej zmienności (z 0,8 proc. do 0,7 proc. r./r.), równolegle wzrosły dwie pozostałe miary inflacji bazowej (po wyłączeniu cen administrowanych i średnia obcięta). Fundamentalna presja inflacyjna, widoczna we wskaźnikach bazowych, wyraźnie się więc wzmaga, choć jest to proces stopniowy.
Na spowolnienie presji inflacyjnej wpływało dotychczas postępujące wykorzystanie prostych rezerw w podaży pracy oraz import pracowników z zagranicy, co temperowało wzrost oczekiwań płacowych. Ale te proste rezerwy nieuchronnie się wyczerpują. Świadczy o tym statystyka jednostkowych godzinowych kosztów pracy, które wzrosły w Polsce w II kwartale o 8,3 proc. r./r., po 2,8 proc. w I kwartale.