Wytrawny eurokrata i dyplomata w swoim środowym „orędziu" w Parlamencie Europejskim powiedział wszakże coś dużo ważniejszego. Integrację jednej, niepodzielnej Europy widzi wokół Schengen i strefy euro. A contrario, kto odrzuci obie osie zjednoczeniowe Europy, automatycznie wypadnie na jej margines. Bo ostatecznie szef Komisji Europejskiej nie jest przecież naiwny. Juncker ma świadomość podziałów politycznych i ideowych, które rządzą centrum i obrzeżami Unii. Musi rozumieć ekonomiczną przepaść pomiędzy Sofią czy Warszawą a Berlinem czy Paryżem. Musi też rozumieć partykularne i zwykle rozbieżne interesy najważniejszych i mniej ważnych stolic.

Suma tych różnic bezlitośnie prowadzi do jednej brutalnej konkluzji: Europa dwóch prędkości dawno już istnieje i jedynym, nad czym można pracować, są próby ich wyrównania. W przypadku rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość Warszawy nie zawahałbym się powiedzieć nawet o Europie „trzeciej prędkości".

Ten wyjątkowy status mamy zresztą na własne życzenie. Odrzucenie wejścia do eurozony i zniechęcanie Polaków do wspólnej waluty (można już niemal mówić o psychozie) sytuowałoby nas w drugim europejskim kręgu. Ale dla rządu premier Beaty Szydło to jakby wciąż mało. Drze więc z Unią koty o co się tylko da. Najpierw nieudolne rozgrywanie kwestii Trybunału Konstytucyjnego, potem odmowa wykonania symbolicznego choćby pozytywnego ruchu w kwestii uchodźców. Ostatnio – nie waham się tego nazwać po imieniu – idiotyczna i z gruntu antypaństwowa awantura, którą wywołał minister Jan Szyszko, nie respektując decyzji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości dotyczącej wycinki w Puszczy Białowieskiej.

Każde z tych działań oddala nas od centrum Unii Europejskiej, czyli od możliwości aktywnego uczestniczenia w unijnej polityce. Polska „trzeciej prędkości" nosi dziś w Europie nieuprzejmą i zadufaną w sobie „gębę" ministra Szyszki, który wybiera frazesy, za nic mając profesjonalną politykę.

Czy ktoś nad Wisłą zrozumiał Junckera? Dostrzeżono tylko pomocną dłoń. Ale mało kto zauważył, że przede wszystkim wskazywała kierunek.