Tomasz Pietryga: pokrętne tłumaczenia ws. pisania wyroków TK na zamówienie

Od najwyższych przedstawicieli sądownictwa oczekiwałbym klarownej oceny praktyki korzystania z zewnętrznej pomocy w pisaniu orzeczeń. A otrzymuję pokrętne tłumaczenia.

Aktualizacja: 05.09.2017 19:06 Publikacja: 05.09.2017 18:50

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: rp.pl

W piątek „Rzeczpospolita" opisała umowy, w których jeden z sędziów Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Biernat zlecał pisanie m.in. „projektów orzeczeń" z sygnaturami konkretnych spraw. Umowy te były zawierane z osobami niebędącymi etatowymi asystentami, ale innymi pracownikami Trybunału, a w jednym zleceniu była to osoba „z miasta". Z publikacji „Rzeczpospolitej" wyraźnie wynikała treść zawartych umów.

Tekst wywołał burzę w środowisku. O ocenę takiej praktyki poprosiliśmy autorytety prawnicze, m.in. byłych sędziów Trybunału oraz najwyższych przedstawicieli władzy sądowniczej.

Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy oprócz klarownych stanowisk otrzymaliśmy także mało konkretne, które zamiast zdefiniować problem, zmierzały do jego rozmycia, relatywizowania. Oto niektóre:

Prof. Adam Strzembosz: Nie znam szczegółów, dlaczego i jakim zakresie pracownikom Trybunału zlecano przygotowanie projektów orzeczenia, być może chodziło o jakieś fachowe wsparcie.(...). Jeśli to byli pracownicy TK, to nie widzę w tym nic zdrożnego.

Prof. Ewa Łętowska: Nie ma nic nagannego w zlecaniu pomocy researcherskiej przy literaturze i orzecznictwie przydatnej do wydania orzeczenia (...). To, co było niewątpliwie nieprawidłowe i nieszczęśliwe w tej sprawie, to sformułowanie zlecenia w formie umowy o dzieło, spowodowane zapewne względami podatkowymi, zusowskimi.

Prof. Andrzej Rzepliński. Chodziło o przyspieszenie kilku spraw w okresie przeciążenia TK (...) Pomoc ta ograniczała się do kwerendy orzecznictwa i stanowisk prawnych w kilku tylko sprawach. Efekty tej pracy były jednym z elementów branych pod uwagę przy wydawaniu orzeczenia.

Marek Kotlinowski, sędzia TK w stanie spoczynku: (...) sędziowie TK mają do przeczytania setek stron orzeczeń dziennie.

Prof. Stanisław Biernat, wiceprezes TK: „Artykuły i wywiad zamieszczone w »Rz« sugerują, że odkrywają jakieś mroczne i wstydliwe tajemnice trybunalskie. Tymczasem przedmiotem umów, o których mowa, jest świadczenie pomocy dla sędziów, która występuje powszechnie w innych sądach konstytucyjnych czy sądach europejskich.

Takie wypowiedzi dobrze pokazują dzisiejszy stan ducha prawniczych elit, dla których ważniejsze od żelaznych zasad, na których opiera się wymiar sprawiedliwości, wydaje się stanowisko zajęte w sporze z władzą polityczną o sądownicze instytucje.

Potępienie dla oczywiście nagannej praktykę w TK mogłoby sugerować, że owo stanowisko zmieniają, przechodząc na ciemną stronę mocy. Bezpieczniej zatem zręcznie omijać problem, udając, że nie zauważa się jego istoty, bagatelizować, pisać kwieciście o roli asystentów, zbieraniu materiałów w bibliotece etc. krążyć, kluczyć, sprawiać wrażenie, że czegoś się nie doczytało, rozmywać, relatywizować.

Pytanie tylko, czy ich nieostre stanowiska byłyby takie same, gdyby sporu o sądownictwo nie było lub naganną praktykę podpisywania umów na usługi zewnętrzne przy sporządzaniu wyroków stosowali obecnie wybrani sędziowie lub tzw. sędziowie dublerzy.

To zatrważająca postawa ludzi, którzy przecież z taką stanowczością bronili przed chwilą odrębności i niezależności władzy sądowniczej, troszcząc się o niezawisłość sędziowską. Przecież odwracając głowę od niegodziwego dla władzy sądowniczej procederu, zaprzeczają de facto zasadom, których tak zaciekle bronili.

Relatywizując, godzą się na wpuszczenie do sterylnego orzeczniczego pokoju osób trzecich.

Czy to aby nie równie poważne zagrożenie dla sędziowskiej niezawisłości jak krytykowane reformy?

W piątek „Rzeczpospolita" opisała umowy, w których jeden z sędziów Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Biernat zlecał pisanie m.in. „projektów orzeczeń" z sygnaturami konkretnych spraw. Umowy te były zawierane z osobami niebędącymi etatowymi asystentami, ale innymi pracownikami Trybunału, a w jednym zleceniu była to osoba „z miasta". Z publikacji „Rzeczpospolitej" wyraźnie wynikała treść zawartych umów.

Tekst wywołał burzę w środowisku. O ocenę takiej praktyki poprosiliśmy autorytety prawnicze, m.in. byłych sędziów Trybunału oraz najwyższych przedstawicieli władzy sądowniczej.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?