Łukasz Kozłowski: Rewolucja w składce ZUS

Wysokość nowej składki powinna być powiązana z dochodem przedsiębiorcy – wskazuje ekspert ds. ekonomicznych Pracodawców RP.

Publikacja: 25.07.2016 20:38

Łukasz Kozłowski: Rewolucja w składce ZUS

Foto: materiały prasowe

Likwidacja sztywnej składki ZUS dla osób prowadzących działalność gospodarczą oraz powiązanie jej wysokości z przychodem może poprawić sytuację finansową nawet 650 tys. przedsiębiorców osiągających dziś niskie dochody lub wręcz straty. Propozycja Ministerstwa Rozwoju – jeśli wejdzie w życie – zachęci też do wyjścia z szarej strefy tych, którzy dziś nie zakładają własnych firm w obawie przed natychmiastową plajtą.

Wymaga jednak istotnej poprawki – zamiast z przychodem powinna być powiązana z dochodem. Ten „szczegół" czyni istotną różnicę.

Firmy na dwa lata

Start w biznesie nigdy nie jest rzeczą prostą. Początkujący przedsiębiorca musi znaleźć i przekonać do siebie klientów oraz zadbać o płynność finansową, aby pozostać wypłacalnym na tyle długo, by dotrwać do momentu, gdy wreszcie przekroczony zostanie próg rentowności.

Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi pozycjami w rachunku kosztów małej firmy – każda musi być dobrze przemyślana i zoptymalizowana. To walka o przetrwanie – ale i o szansę na przyszły rozwój.

Inaczej jest ze składkami na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Tutaj chcący przestrzegać przepisów polskiego prawa przedsiębiorca jest pozbawiony jakiegokolwiek pola manewru. Minimalna podstawa wymiaru jest wyryta niczym w skale – 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia dla składki zdrowotnej, 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia dla składek na ubezpieczenie społeczne, 30 proc. minimalnego wynagrodzenia dla preferencyjnych składek na ubezpieczenie społeczne.

Przywilej prowadzenia działalności gospodarczej w Rzeczypospolitej Polskiej kosztuje zatem obecnie 465 zł 28 gr miesięcznie przez pierwsze dwa lata, a po tym okresie – 1121 zł 52 gr za każdy miesiąc.

Dwuletni okres płacenia tzw. małego ZUS miał pomóc młodym przedsiębiorcom, jednak będąc nadal ryczałtową metodą określania zobowiązań składkowych przedsiębiorców, nie uwzględniał rzeczywistej kondycji firmy. W efekcie częstym zjawiskiem jest zawieszanie lub likwidowanie działalności po upływie dwuletniego preferencyjnego okresu.

Bierzmy przykład z innych

Tymczasem inne państwa nie blokują przedsiębiorczości swoich obywateli już na samym starcie, przyjmując racjonalną zasadę, zgodnie z którą dopóki nie ma zysku, nie powinno się opłacać składki lub też wysokość tej składki powinna być symboliczna.

Na przykład w Wielkiej Brytanii samozatrudnieni płacą składkę na ubezpieczenie społeczne w wysokości 2 funtów i 80 pensów tygodniowo – jeżeli ich dochody przekraczają 5965 funtów rocznie. Dochody od 8060 do 43 000 funtów rocznie są oskładkowane na poziomie 9 proc., a powyżej 43 000 funtów – 2 proc.

Natomiast w Niemczech obowiązkowe jest jedynie posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego. Tak daleko idące różnice w poziomie obciążeń quasi-podatkowych relatywnie niskich dochodów skłaniają część polskich mikroprzedsiębiorców do rejestrowania działalności za granicą.

Najnowsza propozycja Ministerstwa Rozwoju zmieni ten stan rzeczy – kwota płaconej składki byłaby uzależniona od przychodu. Z uwagi na trwające prace koncepcyjne nadal nie wiemy, ile miałaby wynieść procentowa stawka obowiązkowej kontrybucji, jednak jako pewien punkt odniesienia można przyjąć rozwiązanie rekomendowane przez Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Gospodarczego – czyli skonsolidowany podatek i składka w wysokości 22,5 proc. podstawy wymiaru.

Przy takiej stawce przedsiębiorca uzyskujący przychód na poziomie 3 tys. zł miesięcznie płaciłby 675 zł, a więc o ponad 446 zł mniej niż obecnie, zakładając, że nie ma prawa do skorzystania z preferencyjnych warunków.

Takie rozwiązanie byłoby więc najbardziej korzystne dla tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które uzyskują relatywnie niskie przychody. Jak nietrudno policzyć, przy przychodach rzędu 2250 zł miesięcznie same składki pochłaniają blisko 50 proc. tej sumy, czyniąc nieopłacalnym prowadzenie firmy o tak małej skali działalności.

Ważną rzeczą jest jednak również uwzględnienie górnego ograniczenia wysokości zobowiązań, jakie mogłyby zostać naliczone z tytułu składki. Dobrze, że Ministerstwo Rozwoju w swojej propozycji o tym nie zapomniało. Nie wiemy jeszcze, ile miałby wynieść ten próg – propozycja Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Gospodarczego zakładała jednak, że przy przychodach wyższych niż 5 tys. zł miesięcznie stosowana byłaby stawka ryczałtowa.

Ulga dla 650 tys. przedsiębiorców

Jak ta zmiana wpłynęłaby na polskich mikroprzedsiębiorców? Z szacunków Departamentu Analiz Strategicznych Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przedstawionych pod koniec 2012 r. – które zostały opracowane na podstawie danych z rozliczeń PIT – aż 42,1 proc. osób prowadzących działalność gospodarczą osiąga dochód niższy od stanowiących podstawę wymiaru 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, a więc płaci (lub po wygaśnięciu preferencji będzie płacić) zawyżoną kwotę składek. Można zatem szacować, że ich uelastycznienie bezpośrednio wpłynęłoby na sytuację finansową nawet 650 tys. przedsiębiorców osiągających niskie dochody lub wręcz straty.

Również dla pozostałych przedsiębiorców to może być korzystny układ, bo świadomość, iż w razie ewentualnego pogorszenia osiąganych wyników finansowych nie będzie trzeba płacić wysokiej składki, może dawać duże poczucie komfortu, którego teraz im brakuje.

Zmieńmy podstawę

Istnieje tylko jeden warunek realizacji tak korzystnego scenariusza. Składka nie powinna być uzależniona od przychodu, lecz od dochodu.

Przy niektórych rodzajach działalności – zwłaszcza handlu i produkcji – generuje się bowiem duży obrót, ale rentowność jest niewielka, podczas gdy np. działalność doradcza lub związana z wytworzeniem wartości intelektualnych i prawnych potrafi przynosić dochód na podobnym poziomie przy nieporównywalnie mniejszych przychodach. Obranie przychodów za podstawę wymiaru składki sprawia więc, że obciążenia poszczególnych grup przedsiębiorców byłyby nierówne, niesprawiedliwie wspomagając lub zatrzymując rozwój określonych branż.

Co więcej, przyjęcie przychodu zamiast dochodu jako podstawy wymiaru składki faworyzowałoby przede wszystkim samozatrudnionych, a nie typowych przedsiębiorców, których działalność jest nieodłącznie związana z produktywnym wykorzystaniem ekonomicznych zasobów do generowania marży (zysku), co wiąże się również z ponoszeniem określonych kosztów uzyskania przychodu.

Dla przykładu, przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą osiągający przychody 4500 zł miesięcznie oraz ponoszący koszty w wysokości 3000 zł miesięcznie przy stawce 22,5 proc. płaciłby składkę równą 1012,50 zł, która odpowiadałaby aż 67,5 proc. jego dochodu. Tymczasem samozatrudniony z przychodem 2500 zł miesięcznie, który nie ponosi jakichkolwiek kosztów i jego dochód jest równy przychodowi, płaci składkę 562,50 zł, a więc prawie dwukrotnie mniejszą niż wspomniany wcześniej przedsiębiorca. mimo że jego finalne zarobki są o 2/3 wyższe. Pokazuje to, iż kształt rozwiązań proponowanych przez resort rozwoju wymaga jeszcze dopracowania.

Po dokonaniu stosownych korekt rozwiązanie proponowane przez Ministerstwo Rozwoju byłoby rewolucyjną zmianą dla polskiego mikrobiznesu. Składka ZUS przestałaby być haraczem za możliwość prowadzenia małego biznesu, płaconym w stałej kwocie niezależnie od tego, czy w danym momencie przedsiębiorca poniesie dotkliwe straty, czy zarobi krocie.

Obecne przepisy tworzą bowiem kuriozalną sytuację, w której na podjęcie rzeczywistej samodzielnej działalności decydować się mogą tylko osoby posiadające duże rezerwy finansowe i gotowe pokrywać ewentualne straty, opłacając wszystkie składki w początkowym okresie, a do tego nie mając wcale pewności, czy prowadzona firma kiedykolwiek to odrobi.

Likwidacja sztywnej składki ZUS dla osób prowadzących działalność gospodarczą oraz powiązanie jej wysokości z przychodem może poprawić sytuację finansową nawet 650 tys. przedsiębiorców osiągających dziś niskie dochody lub wręcz straty. Propozycja Ministerstwa Rozwoju – jeśli wejdzie w życie – zachęci też do wyjścia z szarej strefy tych, którzy dziś nie zakładają własnych firm w obawie przed natychmiastową plajtą.

Wymaga jednak istotnej poprawki – zamiast z przychodem powinna być powiązana z dochodem. Ten „szczegół" czyni istotną różnicę.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację