Podatek solidarnościowy dla najbogatszych: ksiądz zwolniony, niania obciążona

Dr Tomasz Lasocki z katedry Prawa Ubezpieczeń na Wydziale Prawa i Administracji UW rozmawiał z Pawłem Rochowiczem.

Aktualizacja: 18.07.2018 11:06 Publikacja: 18.07.2018 08:36

Podatek solidarnościowy dla najbogatszych: ksiądz zwolniony, niania obciążona

Foto: 123RF

Rz: Jak się panu podoba koncepcja nowej daniny i składek na fundusz solidarnościowy dla niepełnosprawnych?

Tomasz Lasocki: O wiele wygodniej jest finansować cele socjalne poprzez „ciche dokręcanie" podatków już istniejących, np. reorganizując kwotę wolną od podatku czy zadłużanie państwa. Bilansowanie wydatków socjalnych tworzonymi w tym celu podatkami z pewnością nie przysparza poparcia podatników. Jest jednak wyrazem dalekowzroczności, ponieważ nie oznacza życia na rachunek przyszłych pokoleń.

Czytaj także: Podatek solidarnościowy ma dużo wad

W projekcie pojawia się nowa składka. Jej wysokość ma być ustalona dopiero w ustawie budżetowej, a w uzasadnieniu wspomniano, że wyniesie 0,15 proc. podstawy wymiaru składki na Fundusz Pracy. Jak ocenić niespójność ustawy z uzasadnieniem?

Projekt w ogóle jest pełen niekonsekwencji. Z uzasadnienia można wnioskować, w jakiej wysokości rząd planował tę nową składkę, ale chyba w ostatniej chwili zmieniono zdanie, zachowując pole manewru do ostatniej chwili, ponieważ stopa składki ma zostać ustalona w ustawie budżetowej. Zwykle po to ustala się wysokość składek w ustawie – i to obowiązującej dłużej niż rok – by zapewnić jakąś przejrzystość w planowaniu kosztów pracy. Tu prawdopodobnie niemal do końca roku nie będziemy wiedzieli, czy będzie to stawka 0,15 proc., czy może 15 proc. Nie budzi wątpliwości, że zarówno wprowadzenie na kolejny rok daniny publicznej, jak i zmiany w istniejących obciążeniach należy ogłosić do końca listopada poprzedniego roku. W tym przypadku główne zasady składki staną się prawem wcześniej, jednak taka drobnostka jak jej wysokość owiana będzie tajemnicą.

Z projektu można wyczytać, że jeśli np. pójdzie się na tygodniowy urlop rodzicielski, to można nie płacić składki przez trzy lata.

Rzeczywiście, wystarczy, że w małżeństwie z dzieckiem żona pójdzie na taki urlop na rok bez jednego tygodnia, a mąż na tydzień. W rezultacie tacy rodzice powracający do pracy mogą uniknąć nowej składki. Normy dotyczące składki na fundusz solidarnościowy – w tym również określające zwolnienia z obowiązku opłacania – zostały przepisane wprost z ustawy regulującej funkcjonowanie Funduszu Pracy. Tam jednak znajdują one uzasadnienie, ponieważ służą aktywizacji bezrobotnych. Ze składek na Fundusz Pracy zwolnieni są np. duchowni, ponieważ nie korzystają z instrumentów aktywizacji zawodowej. Zwolnienie to mechanicznie przeniesiono do projektu przepisów o funduszu solidarnościowym. Trochę dziwnie będzie wyglądało, jeśli ksiądz z ambony będzie nawoływał do solidarności z potrzebującymi, a sam nie będzie płacił składki na ten cel. Nie sądzę, aby duchowni zabiegali w tym przypadku o zwolnienie, tym bardziej że oznaczałoby to dużą stratę wizerunkową.

Czasem może nie być oczywiste, kto ma płacić składkę.

Zakładam, że twórcy projektu nie chcieli tych niejasności, ale one są. Jest to konsekwencją skopiowania przepisów z innego aktu, lecz już bez niezbędnych definicji ustawowych. Dam przykład. Kowalski prowadzący działalność gospodarczą zatrudnia jedną osobę na umowę o pracę i trzy na zlecenie. W myśl przepisów o Funduszu Pracy firma Kowalskiego byłaby pracodawcą dla wszystkich czterech i płaciłaby na Fundusz Pracy za wszystkich. Projekt nowej ustawy nie daje tu pewności, ponieważ nie wiadomo, kto jest pracodawcą w jej rozumieniu. Czy płacić tylko za pracownika, a za innych już nie? To oraz wiele innych istotnych kwestii koniecznie trzeba ustalić w dalszych pracach legislacyjnych.

A jaka poprawka wydaje się najważniejsza?

Projekt przedstawiono przedwcześnie. Obecnie jest na etapie konsultacji, w trakcie których powinno się ważyć interes różnych grup społecznych, a nie uzdatniać akty pod względem techniki legislacyjnej. Warto poprawić np. przepisy o nianiach pracujących na zlecenie. Z obecnego kształtu projektu wynika, że o ile ogólnie zleceniodawca powinien płacić składkę, o tyle już niania zatrudniana przez rodziców powinna płacić sama za siebie. To trochę dziwne, bo musiałaby na tę okoliczność sama rejestrować się w ZUS. Nadto proponowałbym ustalenie w treści ustawy konkretnej stopy składki. Będzie ona elementem kosztów pracy, a to przecież jedna z najważniejszych zmiennych, w ogóle dla rynku i dla całej gospodarki. Wiele innych niedociągnięć też trzeba koniecznie wyprostować – w końcu przepisy o daninach publicznych powinny być jasne i przejrzyste.

—rozmawiał Paweł Rochowicz

dr Tomasz Lasocki z katedry Prawa Ubezpieczeń na Wydziale Prawa i Administracji UW

Rz: Jak się panu podoba koncepcja nowej daniny i składek na fundusz solidarnościowy dla niepełnosprawnych?

Tomasz Lasocki: O wiele wygodniej jest finansować cele socjalne poprzez „ciche dokręcanie" podatków już istniejących, np. reorganizując kwotę wolną od podatku czy zadłużanie państwa. Bilansowanie wydatków socjalnych tworzonymi w tym celu podatkami z pewnością nie przysparza poparcia podatników. Jest jednak wyrazem dalekowzroczności, ponieważ nie oznacza życia na rachunek przyszłych pokoleń.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb