Racjonalność na cenzurowanym

W kolejnych wojnach politycznych i ocenie reakcji na nie ze strony wyborców pojawia się argument mówiący o nieracjonalności tych sporów. I chyba jest coś na rzeczy.

Publikacja: 04.07.2017 20:19

Racjonalność na cenzurowanym

Foto: Archiwum

Większość ludzi pytana, czy woli dostać 10 dolarów dziś czy 12 dolarów za tydzień, wybrałaby pierwszą opcję. Czy to jest nieracjonalne? Zależy to nie tylko od tego, co sądzimy o tym, co może się wydarzyć przez tydzień, czy od tego, jak bardzo potrzebujemy gotówki już dziś. Generalnie wolimy dostać mniej, ale szybciej – wiadomo: „kto szybko daje, ten dwa razy daje". Ale dokładne wyniki zmieniały się wraz ze zmianą innych czynników. Na nasze decyzje wpływ mają nie tylko geny, co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż niektórzy mają większą skłonność do podejmowania ryzyka, ale i potrzeby chwili czy panujący w tejże chwili nastrój, pogoda.

Jak twierdzi Jonathan Haidt, „rozum nie nadaje się do rządzenia. Jego specjalność to poszukiwanie uzasadnień, a nie dążenie do prawdy". Mając gotowe oceny wytworzone w maszynerii mózgu – czasami poprawne, czasami błędne – ludzie wymyślają dla nich uzasadnienia, które są sformułowanymi po fakcie racjonalizacjami.

Kiedy chcemy w coś wierzyć, zadajemy sobie pytanie: „czy mogę w to uwierzyć?", a następnie szukamy dowodów słuszności tego sądu. Kiedy natomiast nie chcemy w coś uwierzyć, pytanie brzmi: „czy muszę w to uwierzyć?", a następnie szukamy dowodów błędności tego przekonania. Chętniej podważamy też cudze opinie, niż dopuszczamy myśl, że sami możemy być w błędzie.

Badania mózgu za pomocą rezonansu magnetycznego wykazały, że w reakcji na zagrażające informacje – na przykład o hipokryzji polityków, z którymi sympatyzowali badani – następuje aktywacja sieci okolic mózgowych powiązanych z emocjami, a nie racjonalnym myśleniem.

Stąd te beznadziejne polityczne kłótnie, na które bezstronny obserwator patrzy z rosnącym zdziwieniem, przechodzącym niekiedy w przerażenie, dziwiąc się, jak racjonalne argumenty nie przemawiają do ludzi znajdujących się w stanie emocjonalnego pobudzenia. Dlatego właśnie tak bardzo służy ono politykom. Nie wiem tylko, czy robią to z premedytacją, znając dorobek naukowy w tej dziedzinie, czy jakoś tak po prostu im to wychodzi.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady Warsaw Enterprise Institute

Większość ludzi pytana, czy woli dostać 10 dolarów dziś czy 12 dolarów za tydzień, wybrałaby pierwszą opcję. Czy to jest nieracjonalne? Zależy to nie tylko od tego, co sądzimy o tym, co może się wydarzyć przez tydzień, czy od tego, jak bardzo potrzebujemy gotówki już dziś. Generalnie wolimy dostać mniej, ale szybciej – wiadomo: „kto szybko daje, ten dwa razy daje". Ale dokładne wyniki zmieniały się wraz ze zmianą innych czynników. Na nasze decyzje wpływ mają nie tylko geny, co jest całkowicie zrozumiałe, gdyż niektórzy mają większą skłonność do podejmowania ryzyka, ale i potrzeby chwili czy panujący w tejże chwili nastrój, pogoda.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację