Chrabota: Rewolucja na własne życzenie

Czy można sobie wyobrazić polską historię bez Komitetu Obrony Robotników? Zapewne tak, przecież KOR nie był jedyną formą samoorganizacji społeczeństwa przeciw komunistom.

Aktualizacja: 25.06.2016 16:08 Publikacja: 25.06.2016 01:01

Chrabota: Rewolucja na własne życzenie

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Można przywoływać wcześniejsze grupy, takie jak Ruch, równoległe jak ROPCiO, czy nieco późniejsze jak KPN, czy Ruch Młodej Polski. W istocie, w kategoriach oporu przeciw dyktaturze partii komunistycznej mieliśmy jako Polacy najszerszą „ofertę" w całym bloku socjalistycznym.

A jednak KOR był wyjątkowy. Połączył najszlachetniejszą motywację ludzi o różnych rodowodach z odwagą, a przede wszystkim wspólnym celem, który miał kolejną odsłonę ledwie cztery lata później, w burzliwym okresie polskiego sierpnia. Zastanawiam się, czy sierpień w ogóle mógłby się powieść bez ludzi KOR, którzy dali Wałęsie i rodzącej się „Solidarności" nie tylko intelektualne wsparcie, ale również sieć swoich kontaktów w kraju i świecie? Bez nich polski sierpień mógłby być kolejnym bohaterskim i nieskutecznym robotniczym porywem, jak wcześniej polskie czerwce: poznański i radomski.

To jednak pytanie retoryczne i pole do spekulacji dla wielbicieli historii alternatywnej. Bezspornym faktem pozostaje, że ludzie, którzy zaryzykowali w 1976 roku swoją wolność i bezpieczeństwo, by nieść pomoc dla represjonowanych robotników Ursusa i Radomia, przerzucili most nad podziałami społecznymi późnego PRL. Efektem było międzypokoleniowa i zwykła, ludzka solidarność, która okazała się bezcenna kilka lat później.

Zastanawia mnie, czy fenomen taki jak KOR mógł się wydarzyć gdzie indziej w Europie czy świecie? Czy aby nie był ze swej natury wytworem polskich i tylko polskich przemian po 1945 roku? Znawcy podpowiedzą, że ma swoje odpowiedniki w licznych światowych autokracjach, ale osobiście myślę, że był naturalnym i logicznym ogniwem biegu polskiej historii i w tym sensie musiał się wydarzyć.

Paradoksalnie procesy, które doprowadziły do powstania i sukcesu KOR, wymusili sami komuniści, którzy sowieckim wzorem zafundowali Polsce po drugiej wojnie światowej jedną z najszybszych i przez to najbardziej siermiężnych rewolucji społecznych w historii. Istotne jest, że stały za nią nie tyle naturalne czynniki zmiany, ile ideologia, która wymusiła ekspresową industrializację rolniczego kraju i wygoniła olbrzymie ludzkie masy z ich dotychczasowych siedlisk.

Oto przyszli więc do rodzących się w błocie fabryk i robotniczych osiedli ludzie nieobuci i nieobyci. Obiecano im socjalistyczną równość i szybki dobrobyt. Zamiast tradycyjnej niedzielnej mszy zaoferowano czerwone sztandary i pochody pierwszomajowe. Łudzono się przy tym iluzją, że w ciągu kilku lat nabędą tożsamość klasową, która na uprzemysłowionym Zachodzie rodziła się przez pokolenia.

Ano nie. Eksperyment, o którym tak interesująco pisze w swojej „Prześnionej rewolucji" Andrzej Leder, powiódł się tylko częściowo. Migracja do miast nie zerwała do końca więzi z tradycyjnymi wartościami i co ważniejsze, nie wytworzyła na tyle mocnych więzi z „partią robotniczą", by uchronić młode państwo przed kolejnymi protestami zrewoltowanego proletariatu. Zbyt mało upłynęło czasu od początku tej zmiany i zapewne represywność systemu była nie na tyle dotkliwa, by władza – jak w Związku Sowieckim – mogła rządzić strachem.

Błędem komunistów było również założenie sojuszu „postępowej inteligencji" z robotnikami. Otóż polska inteligencja, zarówno ta przedwojenna, jak i nowa, wywodząca się z szeregów drugiego pokolenia ludzi władzy, hołdowała zupełnie innym wartościom niż te z czerwonej książeczki. Zbyt mocna była tradycja Drugiej Rzeczypospolitej, zbyt silna trauma po Powstaniu Warszawskim i stalinowskich czystkach, zbyt ważny związek z Kościołem. Wszystkie te sentymenty stopiły się w jedno w 1976 roku podczas kolejnej turbulencji systemu i tak narodził się Komitet Obrony Robotników, najważniejszy zapewne wysiłek moralny swojej epoki.

Mam świadomość, że KOR budził i budzi po dziś dzień kontrowersje, ale mimo to, mało kto dyskutuje z jego historyczną wagą. Dał Polsce całą generację ludzi, którzy w różnych formacjach i pod różnymi sztandarami zostawili na historii znaczący ślad. Myślę, że z tej perspektywy, do czasów „Solidarności" nie miał konkurencji. Był dziełem komunistycznych błędów i wypaczeń, podobnie jak klasa robotnicza Polski Ludowej narodziła się w zbyt szybkich i gwałtownych procesach. Paradoksalnie dyktatura PZPR upadła dzięki udanej symbiozie swoich przypadkowych „produkcji".

I pytanie na koniec: Czy KOR ma przeniesienie na współczesność? Czy ruch społeczny ukrywający się za szyldem Komitetu Obrony Demokracji może przypisywać sobie analogie z historycznym KOR? Ten ostatni przyczynił się do sukcesu „Solidarności" dzięki zrewoltowanym robotniczym masom. Czy dziś, 40 lat później istnieje formacja społeczna, którą może uruchomić KOD? Czy są nimi miasta?

Lektura Ledera podpowiada, że nie jest to wykluczone. Acz trzeba podkreślić, że autor „Prześnionej rewolucji" nie pisze o współczesnych liniach podziału, a to one z perspektywy aktywności KOD mają największe znaczenie. Niewątpliwie coś się w Polsce w tym czasie zmieniło. Tylko diagnoza pokolenia urodzonego w wolnej Polsce może przynieść odpowiedź. A takiej jeszcze się nie doczytałem.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej":

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Można przywoływać wcześniejsze grupy, takie jak Ruch, równoległe jak ROPCiO, czy nieco późniejsze jak KPN, czy Ruch Młodej Polski. W istocie, w kategoriach oporu przeciw dyktaturze partii komunistycznej mieliśmy jako Polacy najszerszą „ofertę" w całym bloku socjalistycznym.

A jednak KOR był wyjątkowy. Połączył najszlachetniejszą motywację ludzi o różnych rodowodach z odwagą, a przede wszystkim wspólnym celem, który miał kolejną odsłonę ledwie cztery lata później, w burzliwym okresie polskiego sierpnia. Zastanawiam się, czy sierpień w ogóle mógłby się powieść bez ludzi KOR, którzy dali Wałęsie i rodzącej się „Solidarności" nie tylko intelektualne wsparcie, ale również sieć swoich kontaktów w kraju i świecie? Bez nich polski sierpień mógłby być kolejnym bohaterskim i nieskutecznym robotniczym porywem, jak wcześniej polskie czerwce: poznański i radomski.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Gruzja o krok od przepaści
Publicystyka
Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele zagłosują na KO? Nie jest to już takie pewne
Publicystyka
Tomasz Grzegorz Grosse, Sylwia Sysko-Romańczuk: Gminy wybiorą 3 maja członków KRS, TK czy RPP? Ochrona przed progresywnym walcem
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dlaczego Tusk przerwał Trzeciej Drodze przedstawianie kandydatów na wybory do PE
Publicystyka
Annalena Baerbock: Odważna odpowiedzialność za wspólną Europę
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił