Nowy francuski prezydent Emmanuel Macron jeszcze w trakcie kampanii wyborczej groził francuskim przedsiębiorcom, którzy chcą stawiać fabryki w Polsce, i Polsce, w której francuscy przedsiębiorcy chcą stawiać fabryki. Nic nowego. W XVII i XVIII w., gdy królował we Francji merkantylizm, też niektórzy uważali, że wymiana z innymi krajami jest korzystna tylko wtedy, kiedy ma się dodatni bilans handlowy. Bo przecież jeśli jedna strona zyskuje, to druga musi stracić. Adam Smith obalił te twierdzenia w dość łatwy sposób.

Handel zagraniczny jest zawsze korzystny, jeżeli jakiś kraj eksportuje dobra, które potrafi produkować absolutnie taniej, a importuje te, które zagranica potrafi produkować taniej. Handel przynosi więc korzyści, jeśli obie strony posiadają absolutną przewagę w jakiejś dziedzinie. Jeszcze dalej niż Smith poszedł David Ricardo. Wykazał, że posiadanie nad kimś przewagi absolutnej wcale nie jest konieczne, by osiągnąć korzyść z wymiany. Wystarczy tylko posiadać tzw. przewagę komparatywną. Ricardo posłużył się przy tym słynnym przykładem Anglii i Portugalii handlujących winem i suknem. Jeśli wyprodukowanie pewnej ilości płótna zajmuje w Anglii 100 godzin pracy rocznie, a wyprodukowanie wina tej samej wartości – 120, Anglii opłaca się produkować tylko płótno i kupować za nie wino. Jeśli w Portugalii wyprodukowanie takiej samej ilości płótna zajmuje 90 godzin pracy, a takiej samej ilości wina 80 godzin, Portugalii opłaca się produkować tylko wino i kupować za nie płótno w Anglii. W tym przykładzie Portugalia posiada absolutną przewagę nad Anglią – może produkować taniej i wino, i płótno. Opłaca się jednak importować płótno z Anglii, czyli z kraju, w którym jego wytworzenie zajmuje 100 godzin pracy, do Portugalii, czyli kraju, w którym jego wytworzenie zajmuje tylko 90 godzin pracy. Oddając wino, którego wytworzenie zajęło 80 godzin, za płótno, które w Portugalii wytwarza się przez 90 godzin, Portugalczycy zyskują równowartość 10 godzin pracy. Wniosek z tego taki, że opłaca się handel między krajami, nawet jeśli jeden z nich może produkować wszystkie dobra taniej niż drugi.

Ale Ludwik XVI zamiast słuchać liberałów, wolał słuchać merkantylistów. I skończył, jak skończył. Czego oczywiście Emmanuelowi Macronowi nie życzę.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego i szefem rady Warsaw Enterprise Institute