To pierwsza żywa, nieudawana jak za czasów PRL i długo obowiązująca konstytucja w dziejach Polski. Uchwalono ją późno, bo po siedmiu latach od obalenia komunistycznego reżimu i zrzucenia dominacji ZSRR. Konstytucja zwiększyła władzę premiera, utrudniła m.in. jego odwołanie, ale zostawiła powszechny wybór prezydenta. To rodziło i może rodzić „szorstkie przyjaźnie" na linii prezydent–premier.
Konstytucja dość szeroko określa katalog praw człowieka i obywatela. W ich obronie ustanawia też skargę konstytucyjną. Choć są konstytucjonaliści, i to nie z obecnej opozycji, którzy uważają, że powinna być ona znacznie rozszerzona.
Zdaniem prof. Bogusława Banaszaka konstrukcja skargi jest bardzo ułomna. Ma m.in. szeroki zakres podmiotowy – każdy może z niej korzystać, ale nie w przypadku każdego prawa. Takim przypadkiem jest np. bezczynność organu państwowego.
O tym, że potencjał skargi nie jest wykorzystywany, przekonana jest też prof. Ewa Łętowska. I wyjaśnia, że to skarga na przepis prawa, a nie na konkretny wyrok, który dotyka jednostki.
Jednak to właśnie pod rządami tej konstytucji rozwinęło się orzecznictwo dotyczące podstawowych praw i wolności. Przykładem jest choćby niedawny wyrok TK dotyczący tzw. ustawy o „bestiach".