Najważniejszy aspekt konwergencji gospodarczej to proces wyrównywania wzwyż poziomu dochodów. Często zadajemy sobie pytanie, czy i kiedy możemy dogonić Europę Zachodnią pod względem poziomu zarobków i dobrobytu. Wszak po to wstąpiliśmy do UE, aby poprawić nasz dobrobyt i bezpieczeństwo i zbliżyć się do zachodnich sąsiadów pod względem poziomu życia.
Integracja gospodarcza w UE sprzyja wyrównywaniu poziomów rozwoju różnych krajów i regionów, lecz nie zapewnia ciągłości tego procesu i nie zastępuje własnego wysiłku. Podstawowym warunkiem konwergencji dochodowej, czyli zmniejszania dystansu w poziomie życia dzielącego nas od wyżej rozwiniętych i bogatszych krajów, jest szybki wzrost gospodarczy.
Prognozy konwergencji
W porównaniach międzynarodowych najczęściej stosowaną miarą poziomu dochodów jest PKB na mieszkańca, z uwzględnieniem siły nabywczej. To wskaźnik niedoskonały: nie ukazuje dobrze zawartości kieszeni przeciętnego obywatela, ale lepszego brak. W UE punktem odniesienia jest zwykle średni PKB per capita (UE28=100). Ścieżka konwergencji z „Planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" wicepremiera Morawieckiego zakłada, że w 2030 r. Polska osiągnie PKB per capita równy przeciętnej w UE. Nie będzie to łatwe.
W moich prognozach przyjmuję inny punkt odniesienia: średni PKB per capita w tzw. starych krajach UE. Chcemy bowiem dogonić kraje od nas bogatsze, a nie tylko zrównać się ze średnią. Najnowszą symulację sporządziłem w trzech wariantach. Punktem wyjścia jest obecny poziom PKB per capita w Polsce w stosunku do średniego poziomu w 15 krajach Europy Zachodniej (UE15=100). Tak liczony wskaźnik w 2015 r. wyniósł 63. Dla porównania, w 2005 r. wynosił 43. Jak widać, dystans dzielący nas od wyżej rozwiniętych państw UE zmniejszył się w ciągu dziesięciu lat znacznie, ale do pokonania jest jeszcze duża odległość. Pytanie brzmi, czy i kiedy możemy liczyć na pełne zamknięcie luki dochodowej. Odpowiedzi będą różne, zależnie od założeń co do dalszej dynamiki gospodarczej.
Scenariusz optymistyczny...
Zacznijmy od najbardziej optymistycznego scenariusza. Załóżmy, że w dającej się przewidzieć przyszłości zdołamy utrzymać dotychczasową przewagę w dynamice wzrostu nad starymi krajami UE osiągniętą w okresie transformacji. W latach 1993–2015 realny PKB per capita w Polsce rósł w średnim tempie 4,2 proc. rocznie, zadziwiającym całą Europę, podczas gdy w UE15 przeciętne tempo wynosiło zaledwie 1,2 proc. Mając 3,5-krotną przewagę w dynamice wzrostu, mogliśmy szybko nadrabiać opóźnienie. Gdyby taką przewagę udało się utrzymać, to lukę dochodową do Zachodu moglibyśmy zamknąć w ciągu 16 lat, tzn. tuż po 2030 r.