Przepisy podatkowe jak statki

Minister Marek Gróbarczyk przedstawił projekt ustawy o aktywizacji przemysłu okrętowego i przemysłów komplementarnych. Politycy wracają więc do zajmowania się przemysłem, który wcześniej doprowadzili do upadku, a który ostatnio ma się całkiem dobrze.

Publikacja: 15.03.2016 20:00

Robert Gwiazdowski

Robert Gwiazdowski

Foto: Fotorzepa, Robert gardziński RG Robert gardziński

Ważne są przedstawione instrumenty aktywizacji. Głównie podatkowe. Rząd przyznaje więc, choć niestety nie wprost, tylko cichaczem, że polski bałagan podatkowy, nazywany przez niektórych „systemem", hamuje rozwój polskiej gospodarki.

Minister przyznaje, i to w dodatku uwypukla, że przepisy polskiej ustawy o podatku od towarów i usług „są bardziej restrykcyjne, niż umożliwia to unijna dyrektywa"! Brawo Wy! Od lat powtarzamy wszystkim zwolennikom „dostosowywania prawa polskiego do wymogów unijnych", że powinna obowiązywać zasada: „Unia + zero" – żadnych innych restrykcji ponad te, których wymaga biurokracja brukselska. Ona wymaga i tak zbyt wiele.

Hitem dnia był jednak kolejny slajd z prezentacji z propozycją zmian w podatku dochodowym. Na slajdzie było napisane: „zryczałtowany podatek od wartości sprzedanej produkcji w wysokości 1 proc."! Brawo Wy! Postulujemy to prawie od 20 lat, w końcu zaczęło docierać.

Można byłoby jednak zapytać, skoro coś jest dobre do „aktywizacji" przemysłu stoczniowego, to dlaczego miałoby być niedobre dla innych gałęzi przemysłu, a może i dla całego handlu też?

Niestety, do tej beczki miodu dodano nie łyżkę dziegciu, tylko dwie jego beczki. Czar prysł po obejrzeniu dwóch kolejnych slajdów. Nowy podatek ma być przedmiotowy, a nie podmiotowy, i dotyczyć tylko budowy nowych jednostek, a nie podatników jako takich. I ma obowiązywać przez trzy lata. Czyli zamiast uproszczenia będzie utrudnienie.

Ograniczenie przedmiotowe da się jeszcze prosto obejść – mogą powstać spółki celowe do budowy konkretnych jednostek. Niestety, w czwartym i piątym roku będą musiały się one borykać już z opodatkowaniem na zasadach ogólnych, bo przecież wybór ryczałtu ma być na trzy lata.

Do tworzenia przepisów podatkowych potrzebna jest jednak znajomość rzeczy – podobnie jak do budowy okrętów. Oby więc ustawa o opodatkowaniu przemysłu okrętowego nie okazała się taką samą klęską jak ustawa o opodatkowaniu hipermarketów. Bo w Ministerstwie Finansów potrafią sknocić wszystko.

Autor jest profesorem Uczelni Łazarskiego i adwokatem

Ważne są przedstawione instrumenty aktywizacji. Głównie podatkowe. Rząd przyznaje więc, choć niestety nie wprost, tylko cichaczem, że polski bałagan podatkowy, nazywany przez niektórych „systemem", hamuje rozwój polskiej gospodarki.

Minister przyznaje, i to w dodatku uwypukla, że przepisy polskiej ustawy o podatku od towarów i usług „są bardziej restrykcyjne, niż umożliwia to unijna dyrektywa"! Brawo Wy! Od lat powtarzamy wszystkim zwolennikom „dostosowywania prawa polskiego do wymogów unijnych", że powinna obowiązywać zasada: „Unia + zero" – żadnych innych restrykcji ponad te, których wymaga biurokracja brukselska. Ona wymaga i tak zbyt wiele.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację