Jednak bez futra z lisów całe życie się obywam, bo nie mam w zwyczaju obdzierać przyjaciół ze skóry. Kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć tych, którzy obyć się nie mogą. O ile skóry, z których produkowane są np. buty, są pochodną przemysłu mięsnego, o tyle przemysł futrzarski jest jedynym, który hoduje zwierzęta wyłącznie na potrzeby tego wątpliwego luksusu.

W Polsce zabija się rocznie ponad 4 miliony zwierząt, trzymanych zwykle w koszmarnych warunkach, w zbyt ciasnych klatkach. „Oto reszta pani futra" – brzmiało hasło kampanii społecznej sprzed prawie dziesięciu lat, przedstawiającej modelkę trzymającą obdartego ze skóry lisa. Widok potworny, niezapomniany.

Na jedno futro potrzeba nawet 60 norek, lisów – 20, a szynszyli trzeba aż 100. Ale można też kupić futro z 11 rysi, a nawet z... wiewiórek! Czy po wiewiórkach przyjdzie kolej na psy i koty?

Dlatego trzymam kciuki za projekt ustawy ograniczającej hodowlę zwierząt futerkowych, który powstaje w parlamentarnym Zespole Przyjaciół Zwierząt. Bo nasz niepohamowany konsumpcjonizm coraz bardziej ingeruje w naturę. Na szczęście coraz więcej osób wychodzi z założenia, że obędzie się bez luksusu w postaci futra. Jedną z ostatnich petycji podpisało 140 tysięcy osób.

Wprowadzenie odpowiednich ustawowych ograniczeń zależy podobno wyłącznie od Jarosława Kaczyńskiego. Zatem, na wszelki wypadek, ja i kot prezesa mamy w tej kwestii wspólne zdanie – naprawdę głupio się wygląda w cudzym futrze! Czy zakazać hodowli na futra?