Franki poskromić podatkiem

Katastroficzne wizje tego, co będzie się działo po wprowadzeniu ustawy frankowej, były bardziej grą banków niż realną oceną sytuacji. W tej rozgrywce banki są górą.

Publikacja: 12.02.2017 17:31

Sławomir Horbaczewski

Sławomir Horbaczewski

Foto: materiały prasowe

Obietnica obozu rządzącego nie doczekała się realizacji. Po burzliwej dyskusji publicznej, w której ścierały się skrajne poglądy, ogłoszeniu dwóch różniących się projektów ustaw, problem kredytów walutowych i ich wpływu na kondycję gospodarstw domowych i polskiej gospodarki nie przestał istnieć.

Pomimo że dotychczas kredyty walutowe są relatywnie dobrze spłacane, to są niczym miecz Damoklesa – wysoki kurs CHF powoduje pozostawanie wielu kredytobiorców w pułapce zadłużeniowej, z której nie mają szans się uwolnić (zadłużenie przekracza wartość nieruchomości jako zabezpieczenia). Tłumi to optymizm konsumencki oraz zmniejsza wydatki wielu rodzin, negatywnie wpływając na ich życie społeczne oraz ograniczając wzrost PKB. To poważny problem makroekonomiczny związany z bardzo dużym ryzykiem destabilizacji systemu finansowego kraju w przypadku nagłych zmian w otoczeniu międzynarodowym. Gwałtowna zmiana kursu CHF i innych walut względem złotego może doprowadzić w skrajnym przypadku do niewypłacalności wielu polskich rodzin i w efekcie destabilizacji systemu bankowego i całej gospodarki. To tym bardziej niebezpieczne, że świat wcale nie staje się stabilny i nie ma widoków, aby takim się stał. Pozostawiane problemu kredytów walutowych bez rozwiązania generuje duże ryzyko dla gospodarki polskiej i wcale nie jest na rękę bankom i ich właścicielom.

Odporny system

Z perspektywy czasu argumenty, a nawet histeria środowisk związanych z bankami, a także uprzednie działania KNF w okresie najbardziej ożywionych dyskusji nad przedmiotowym problemem, są mocno wątpliwe. System bankowy wykazał się solidną odpornością na dodatkowe obciążenia, które miały doprowadzić do znacznego pogorszenia jego kondycji finansowej. Przykładem jest podatek bankowy, który banki skutecznie „zoptymalizowały", a ich zyski nie ucierpiały w wyniku jego wprowadzenia. W świetle ostatnich ruchów kadrowych z KNF do prywatnych banków, pojawiły się wątpliwości co do stanowiska prezentowanego jeszcze nie tak dawno przez KNF. Katastroficzne wizje tego, co będzie się działo po wprowadzeniu ustawy frankowej, były bardziej grą banków niż realną oceną sytuacji. W tej rozgrywce banki są górą. Do Sejmu trafiła mocno okrojona wersja ustawy de facto odnosząca się tylko do oczywistej etycznie kwestii zwrotu spreadów. Na wszelki wypadek i tu podniosły się głosy, że nawet tak ograniczona ustawa zrujnuje banki.

Obecnie ustawodawca, mając już odpowiednie doświadczenie, będzie w stanie wprowadzić takie rozwiązanie, które docelowo rozwiąże problem kredytów walutowych i jednocześnie uchroni polski system finansowy przed nadmiernym obciążeniem. Na stole są dwa pomysły. Przyjęcie prawa, które zagwarantuje zwrot spreadów oraz wprowadzenie uregulowań stopniowo podwyższających wymogi kapitałowe na ekspozycję w kredytach walutowych, co powodować będzie coraz większy koszt ich posiadania w bilansie przez banki (dalsze ich utrzymywanie będzie dla banków coraz bardziej nieopłacalne). Umożliwi to uniknięcie podstawowego problemu związanego z dotychczas rozważanymi scenariuszami, nie wymuszając na bankach jednorazowego przewalutowania kredytów po niższym kursie, co według standardów rachunkowości skutkowałoby jednorazowym wykazaniem straty na tej operacji i spowodowałoby spadek kapitałów. To dobry kierunek myślenia, ale nie wystarczająco skuteczny. Podnoszenie wymogów kapitałowych będzie ograniczało skalę prowadzonej działalności bankowej przy określonym poziomie kapitałów. Zamrożenie części kapitału będzie obniżało względną rentowność banku, a w przypadku niespełniania wymogów wywoła konieczność jego dokapitalizowania przez akcjonariuszy, jednak nie będzie powodowało realnego wypływu gotówki z banku. Przy obecnej nadpłynności banków skuteczność powyższego rozwiązania będzie ograniczona. Jednocześnie rozwiązanie to nie przynosi dodatkowych środków do budżetu państwa, stanowiącego w przypadku systemowego załamania z powodu nadmiernej ekspozycji walutowej obywateli i banków ostatnią linię obrony.

Zróżnicować podatek

Niezbędne jest dokonanie zróżnicowania wysokości tzw. podatku bankowego. Aktywa wyrażone w walucie obcej i związane z udzielonymi kredytami powinny zostać obciążone wyższym podatkiem niż te wyrażone w złotym. Słabością obecnej wersji podatku bankowego jest to, że możliwe jest takie operowanie strukturą aktywów, aby minimalizować obciążenia z nim związane (np. choćby chwilowe zwiększenie w portfelu udziału papierów skarbowych, które są zwolnione z podatku). W przypadku objęcia wyższym podatkiem aktywów związanych kredytami walutowymi nie będzie mogło być to tak łatwo obchodzone, gdyż decydującą kwestią byłaby waluta aktywów. Podatek powinien wzrastać w horyzoncie kilku lat, co wywierałoby na banki coraz większy nacisk, aby jak najszybciej zamieniać kredyty walutowe na te wyrażone w złotym. Beneficjentem tego rozwiązania będzie budżet państwa, natomiast większa dolegliwość dla banków wynikać będzie z jego nieodwracalności. W przeciwieństwie do wymogów kapitałowych, gdzie środki banku są jedynie mrożone do czasu zmiany struktury bilansu, płatność podatku jest nieodwracalna i stanowi realny ujemny cash flow dla banku. Wobec nieodwracalności płatności podatku, banki nie będą również liczyć na to, że przetrzymają wyższe wymogi kapitałowe do momentu, aż zmieni się władza i ta nowa przyjaźniejsza skoryguje wymogi kapitałowe i tym samym odmrozi kapitał, który jednak nie został stracony. Rozwiązanie na bazie podatku nie powoduje problemów z jednorazowym wykazywaniem strat jak to miałoby miejsce w przypadku jednorazowego przewalutowania. Aby jednocześnie zachęcić banki do zmniejszania ekspozycji na kredyty walutowe, można rozważyć obniżenie podatku od aktywów pochodzących z transformacji kredytów walutowych na złotowe dla tych banków, które podejmą konstruktywne działania.

Pod rosnącą presją klientów

W odniesieniu do dochodów budżetowych – jeśli podatek płacony był od całkowitej wartości aktywów związanych kredytami walutowymi, to przy ich wartości na poziomie 170 mld zł różnica względem standardowej stawki powinna powodować dodatkowe roczne koszty sektora bankowego na poziomie 1 mld zł. Ta kwota w połączeniu ze wzrostem wymogów kapitałowych może skutecznie zachęcić banki do konstruktywnych rozmów z kredytobiorcami, a dodatkowe dochody budżetowe mogą zostać przeznaczone na pożądane społecznie cele.

Banki uwierają przegrywane coraz częściej sprawy sądowe. Rośnie świadomość kredytobiorców i ich wiara, że w zakresie kredytów walutowych możliwe jest wygranie sprawy sądowej z bankiem. Choć w Polsce nie funkcjonuje system prawny oparty na precedensach (to cecha systemów anglosaskich), to jednak orzecznictwo, w szczególności kiedy istnieje znacząca liczba podobnych spraw rozstrzygniętych przez sądy, ma określony wpływ na decyzje sądów. Ważnym wsparciem kredytobiorców są coraz częściej wydawane przez rzecznika finansowego „istotne poglądy w sprawie", które są wsparciem dla powodów w sprawach sądowych. Banki nie odczuwają jeszcze wystarczającej presji, gdyż dotąd nieliczne pozwy nie przeszły wszystkich instancji (nie uprawomocniły się) i brak jest wystarczająco dolegliwych dla banków konsekwencji finansowych. Jednak wystąpi tu efekt kuli śnieżnej, kiedy coraz więcej korzystnych dla kredytobiorców prawomocnych rozstrzygnięć będzie nagłaśnianych przez media, co ośmielać będzie kolejne osoby do składania pozwów. Przy przekroczeniu masy krytycznej (i precyzyjnym przekalkulowaniu za i przeciw) banki niebawem same zwrócą się do ustawodawcy o jak najszybsze uregulowanie kredytów walutowych bądź uruchomią efektywny dialog z kredytobiorcami zmierzający do rozwiązań ugodowych.

Autor był dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego i wiceprezesem Marvipolu

Obietnica obozu rządzącego nie doczekała się realizacji. Po burzliwej dyskusji publicznej, w której ścierały się skrajne poglądy, ogłoszeniu dwóch różniących się projektów ustaw, problem kredytów walutowych i ich wpływu na kondycję gospodarstw domowych i polskiej gospodarki nie przestał istnieć.

Pomimo że dotychczas kredyty walutowe są relatywnie dobrze spłacane, to są niczym miecz Damoklesa – wysoki kurs CHF powoduje pozostawanie wielu kredytobiorców w pułapce zadłużeniowej, z której nie mają szans się uwolnić (zadłużenie przekracza wartość nieruchomości jako zabezpieczenia). Tłumi to optymizm konsumencki oraz zmniejsza wydatki wielu rodzin, negatywnie wpływając na ich życie społeczne oraz ograniczając wzrost PKB. To poważny problem makroekonomiczny związany z bardzo dużym ryzykiem destabilizacji systemu finansowego kraju w przypadku nagłych zmian w otoczeniu międzynarodowym. Gwałtowna zmiana kursu CHF i innych walut względem złotego może doprowadzić w skrajnym przypadku do niewypłacalności wielu polskich rodzin i w efekcie destabilizacji systemu bankowego i całej gospodarki. To tym bardziej niebezpieczne, że świat wcale nie staje się stabilny i nie ma widoków, aby takim się stał. Pozostawiane problemu kredytów walutowych bez rozwiązania generuje duże ryzyko dla gospodarki polskiej i wcale nie jest na rękę bankom i ich właścicielom.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację