Witold M. Orłowski: Atom niezgody

Strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, zwana planem Morawieckiego, została wreszcie zaprezentowana na forum rządu – i ku powszechnemu zdziwieniu odesłana do dalszych uzgodnień.

Publikacja: 08.02.2017 18:34

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Wszystko wskazuje na to, że głównym punktem spornym okazał się rozwój energetyki, a ściślej rzecz biorąc, plany budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Atom, jak wiadomo, jest malutki, tak malutki, że nie widać go nawet pod mikroskopem. A jednak ten malutki atom czasem wystarcza, by doprowadzić do wielkiego wybuchu, a co najmniej poważnych napięć. Nawet w takim monolicie jak nasz obecny rząd.

Jeśli wierzyć przeciekom prasowym, wicepremier Morawiecki jest zdecydowanym zwolennikiem budowy elektrowni atomowej, a minister środowiska niekoniecznie. Pierwszy inspirująco mówi o czystej energii oraz o awansie naukowym i technologicznym kraju, drugi snuje kuszące wizje Polski zalesionej (co ma być naszą odpowiedzią na wezwania do ochrony klimatu) i zaopatrzonej obficie w prąd dzięki romantycznym małym elektrowniom wodnym i nieco mniej romantycznym spalarniom biomasy. Do tego sporu dołącza się minister energetyki, podkreślający co czas jakiś kluczową rolę węgla jako gwaranta bezpieczeństwa energetycznego kraju. No i górnicze związki zawodowe, generalnie przeciwne takim fanaberiom jak budowa elektrowni zasilanych innym paliwem niż węgiel czy fochom niewielkiej grupki kilku milionów mieszkańców dużych miast, którym nie podoba się, że oddychają trującym smogiem.

Jeśli dobrze zrozumiałem komunikat rządu, to decyzja na temat planów budowy elektrowni atomowej została odłożona do czasu przeprowadzenia bardziej precyzyjnych analiz ekonomicznych tego projektu. Brzmi to rozsądnie. Niestety, nie rozwiązuje problemu.

Rzecz w tym, że nie da się dokonać dziś „bardziej precyzyjnego" rachunku ekonomicznej opłacalności projektu. Budowa elektrowni atomowej to gigantyczny wydatek inwestycyjny – a następnie kilka dziesięcioleci niemal darmowej i ekologicznie czystej produkcji energii, w czasie których trzeba owe gigantyczne koszty inwestycyjne w całości zamortyzować. Z kolei elektrownie konwencjonalne to wydatek inwestycyjny znacznie mniejszy, ale za to perspektywa dziesięcioleci wielkich zakupów surowców energetycznych i zmagania się z kosztami zanieczyszczeń towarzyszących ich spalaniu.

Nie da się dziś precyzyjnie odpowiedzieć na pytanie, co jest ekonomicznie bardziej opłacalne. Bo nikt nie wie, jak będą kształtować się ceny surowców energetycznych za lat 10 czy 20. Decyzja musi więc mieć charakter strategiczny i polityczny. Na jednej szali leżą argumenty na temat ekologii, bezpieczeństwa energetycznego i rozwoju technologicznego. Na drugiej nie zawsze racjonalny społeczny strach przed atomem i interesy krajowych kopalni. Rząd musi podjąć jasną decyzję, a żaden księgowy mu w tym nie pomoże.

Witold M. Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC w Polsce, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula

Wszystko wskazuje na to, że głównym punktem spornym okazał się rozwój energetyki, a ściślej rzecz biorąc, plany budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Atom, jak wiadomo, jest malutki, tak malutki, że nie widać go nawet pod mikroskopem. A jednak ten malutki atom czasem wystarcza, by doprowadzić do wielkiego wybuchu, a co najmniej poważnych napięć. Nawet w takim monolicie jak nasz obecny rząd.

Jeśli wierzyć przeciekom prasowym, wicepremier Morawiecki jest zdecydowanym zwolennikiem budowy elektrowni atomowej, a minister środowiska niekoniecznie. Pierwszy inspirująco mówi o czystej energii oraz o awansie naukowym i technologicznym kraju, drugi snuje kuszące wizje Polski zalesionej (co ma być naszą odpowiedzią na wezwania do ochrony klimatu) i zaopatrzonej obficie w prąd dzięki romantycznym małym elektrowniom wodnym i nieco mniej romantycznym spalarniom biomasy. Do tego sporu dołącza się minister energetyki, podkreślający co czas jakiś kluczową rolę węgla jako gwaranta bezpieczeństwa energetycznego kraju. No i górnicze związki zawodowe, generalnie przeciwne takim fanaberiom jak budowa elektrowni zasilanych innym paliwem niż węgiel czy fochom niewielkiej grupki kilku milionów mieszkańców dużych miast, którym nie podoba się, że oddychają trującym smogiem.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację