A po nas choćby potop?

W czasie kampanii wyborczej pośród wielu obietnic PiS obiecał powrót do szkoły zaczynającej się w wieku siedmiu lat oraz cofnięcie reformy emerytalnej, przywracając ustawowe prawo do emerytury w wieku 60 i 65 lat.

Publikacja: 07.01.2016 20:00

Hubert A. Janiszewski, ekonomista, członek PRB i rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

Hubert A. Janiszewski, ekonomista, członek PRB i rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Cofnięcie reformy z wiekiem szkolnym to najprawdopodobniej efekt skutecznego lobbingu wielodzietnej rodziny Elbanowskich, która stworzyła na kanwie niechęci do wcześniejszego wysyłania dzieci do szkół zyskowną maszynkę do zarabiania, przy okazji karmiąc część rodziców mniej lub bardziej fałszywymi informacjami na temat negatywnych skutków rozpoczynania szkoły w wieku sześciu lat.

Skuteczność państwa Elbanowskich zauważyli stratedzy kampanijni PiS i wykorzystali do swoich celów, niestety, z negatywnymi skutkami dla samych dzieciaków oraz gospodarki.

Jednocześnie PiS wykorzystał opór i krytykę reformy emerytalnej PO stopniowo podnoszącej – wzorem większości krajów w UE – wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet i mężczyzn.

Mam nieodparte wrażenie, że politykom PiS – a przede wszystkim szefowi tej partii – brakuje realizmu i spojrzenia na te kwestie z punktu widzenia zarówno społeczeństwa, jak i państwa (i gospodarki) jako całości. Dla właściwej oceny skutków realizacji tylko tych dwóch obietnic należy spojrzeć z dłuższej perspektywy czasowej – tj. 10, 20 a nawet 30 lat – oraz zapoznać się z podstawowymi prognozami demograficznymi na lata 2020, 2030 i dalej.

Dzisiejszy system emerytalny – po przesunięciu z OFE 150 mld zł – wymaga corocznego dofinansowania z budżetu na poziomie obecnie 42 mld zł (plus 17 mld do KRUS i 15 mld dopłat do tzw. emerytur mundurowych), a w miarę upływu lat to dofinansowanie będzie skokowo rosło. Na wypłatę emerytur, jak wiadomo, idą składki płacone na bieżąco przez zatrudnionych i ich pracodawców plus dofinansowanie z budżetu; ergo – im więcej obywateli pracuje (i płaci składki), tym większa jest „pula" wypłat emerytalnych.

W wieku siedmiu lat jest w Polsce ok. 450 tys. dzieci, a w wieku lat sześciu ok. 400 tys.; zatrzymanie jednego rocznika w przedszkolu na rok – tj. obecnych sześciolatków – zaskutkuje, po latach, ubytkiem ok. 400 tys. pracowników mogących zarabiać i płacić składki emerytalne. Warto też obliczyć koszty finansowe związane z cofnięciem takiej ilości dzieci do przedszkoli (?) lub domów oraz koszty masowych zwolnień nauczycieli wyspecjalizowanych w nauce sześciolatków.

Kolejnym ubytkiem na rynku będzie obniżenie wieku emerytalnego, co szacunkowo oblicza się na około 250–300 tys. pracowników rocznie. A więc prognozy GUS zakładające, że w 2050 roku będzie 10 mln emerytów (wzrost z 7 mln w 2013 r.), muszą być skorygowana w górę o ok. 1 mln (!), a liczba czynnych zawodowo spadnie co najmniej o 700 tys., co doprowadzi – bo musi – do bankructwa ZUS – a najprawdopodobniej do bankructwa budżetu w postaci nieuniknionego wzrostu jego deficytu ponad wszelkie normy.

W tej całej dyskusji o realizacji obietnic wyborczych brak głosu nowego wicepremiera i ministra ds. rozwoju pana Mateusza Morawieckiego, bowiem to on powinien jasno wytłumaczyć swoim kolegom, z premier na czele, jakie skutki dla kraju, społeczeństwa i gospodarki będą miały proponowane rewolucje w nauczaniu i emeryturach.

Zapowiadanie wsparcia rodzimych firm, wsparcie eksportu i promocja Polski to bardzo łatwa cząstka zadań stojących przed nowym wicepremierem. Ale wytłumaczenie szefowi zwycięskiej partii – którego, jak powszechnie wiadomo, znajomość mechanizmów gospodarczych jest niewielka – skutków podejmowanych decyzji w omawianych obszarach to jest dopiero prawdziwy sprawdzian i wyzwanie!

Hubert A. Janiszewski, ekonomista, członek PRB i rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

Cofnięcie reformy z wiekiem szkolnym to najprawdopodobniej efekt skutecznego lobbingu wielodzietnej rodziny Elbanowskich, która stworzyła na kanwie niechęci do wcześniejszego wysyłania dzieci do szkół zyskowną maszynkę do zarabiania, przy okazji karmiąc część rodziców mniej lub bardziej fałszywymi informacjami na temat negatywnych skutków rozpoczynania szkoły w wieku sześciu lat.

Skuteczność państwa Elbanowskich zauważyli stratedzy kampanijni PiS i wykorzystali do swoich celów, niestety, z negatywnymi skutkami dla samych dzieciaków oraz gospodarki.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację