Cofnięcie reformy z wiekiem szkolnym to najprawdopodobniej efekt skutecznego lobbingu wielodzietnej rodziny Elbanowskich, która stworzyła na kanwie niechęci do wcześniejszego wysyłania dzieci do szkół zyskowną maszynkę do zarabiania, przy okazji karmiąc część rodziców mniej lub bardziej fałszywymi informacjami na temat negatywnych skutków rozpoczynania szkoły w wieku sześciu lat.
Skuteczność państwa Elbanowskich zauważyli stratedzy kampanijni PiS i wykorzystali do swoich celów, niestety, z negatywnymi skutkami dla samych dzieciaków oraz gospodarki.
Jednocześnie PiS wykorzystał opór i krytykę reformy emerytalnej PO stopniowo podnoszącej – wzorem większości krajów w UE – wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet i mężczyzn.
Mam nieodparte wrażenie, że politykom PiS – a przede wszystkim szefowi tej partii – brakuje realizmu i spojrzenia na te kwestie z punktu widzenia zarówno społeczeństwa, jak i państwa (i gospodarki) jako całości. Dla właściwej oceny skutków realizacji tylko tych dwóch obietnic należy spojrzeć z dłuższej perspektywy czasowej – tj. 10, 20 a nawet 30 lat – oraz zapoznać się z podstawowymi prognozami demograficznymi na lata 2020, 2030 i dalej.
Dzisiejszy system emerytalny – po przesunięciu z OFE 150 mld zł – wymaga corocznego dofinansowania z budżetu na poziomie obecnie 42 mld zł (plus 17 mld do KRUS i 15 mld dopłat do tzw. emerytur mundurowych), a w miarę upływu lat to dofinansowanie będzie skokowo rosło. Na wypłatę emerytur, jak wiadomo, idą składki płacone na bieżąco przez zatrudnionych i ich pracodawców plus dofinansowanie z budżetu; ergo – im więcej obywateli pracuje (i płaci składki), tym większa jest „pula" wypłat emerytalnych.