Bartkiewicz: Generał Różański bije na alarm

Wojna jest zbyt poważną rzeczą, by powierzyć ją wojskowym – powiedział niegdyś francuski premier Georges Clemenceau. I to prawda. Ale prawdą jest również to, że wojsko jest zbyt poważną rzeczą, aby powierzać je wyłącznie politykom.

Aktualizacja: 01.03.2017 20:41 Publikacja: 01.03.2017 12:03

Bartkiewicz: Generał Różański bije na alarm

Foto: Fotorzepa

Wywiad, jakiego były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Różański udzielił TVN24, nie powinien być odczytywany przez pryzmat logiki politycznego sporu w Polsce. Gen. Różański nie mówił o złym PiS-ie, który zakończył jego wojskową karierę i który jest źródłem wszelkiego zła: od zbyt mroźnej zimy, po zbyt ciepłe lato. Mało tego – świeżo upieczony wojskowy emeryt bardzo starał się, aby nie zmienić rozmowy w sąd nad szefem MON Antonim Macierewiczem. Bo – jak dobrze wie, z perspektywy 35 lat w mundurze – ministrowie przychodzą i odchodzą. A armia trwa.

Problemem jest jednak treść tego trwania. A ta zależna jest od polityków. W idealnej sytuacji siły zbrojne powinny być obiektem ponadpartyjnej zgody. Modernizacja armii trwa bowiem znacznie dłużej niż czteroletnia kadencja Sejmu i popieranego przez istniejącą w nim większość rządu. Kierunki rozwoju sił zbrojnych i strategiczne cele, jakie mają one osiągać, wyznacza się często w perspektywie dziesięciu i więcej lat. Siły Zbrojne – jak głosi konstytucja - zachowują neutralność w sprawach politycznych nie tylko dlatego, by generałowie i stojący za nimi żołnierze nie wybierali nam rządów (jak działo się to przez dziesięciolecia np. w Turcji), ale również dlatego, by żołnierze nie byli uzależnieni w swoich działaniach od politycznej koniunktury. Bo armia – znów odwołajmy się do konstytucji -  służy ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic. Niezależnie od tego kto w danym momencie pociąga za polityczne sznurki.

Ze słów gen. Różańskiego wynika jednak, iż rewolucyjny klimat, panujący obecnie w Polsce, dotarł również do armii. I nie chodzi tu o – jak mówił były dowódca rodzajów sił zbrojnych – dużą ekspresyjność obecnego szefa MON. Chodzi raczej o wrzucenie żołnierzy na polityczną karuzelę stanowisk. MON podsumowując 2016 rok poinformował, że "w Sztabie Generalnym zmiany objęły 90 proc. stanowisk dowódczych, a w Dowództwie Generalnym 82 procent". W praktyce – jak mówi gen. Różański – oznacza to, że generałami zostali z dnia na dzień pułkownicy, którzy doszli do tych stanowisk drogą „na skróty”. Gen. Różański porównał zaistniałą sytuację do powierzania młodym lekarzom funkcji ordynatorów w szpitalach. Oczywiście każdy żołnierz nosi w plecaku buławę. Ale pojawia się ryzyko, że wielu beneficjentów dobrej zmiany nie będzie umiało jej znaleźć, bo nie dano im na to czasu.

I choć nagłe pozbawienie polskiej armii doświadczenia musi budzić niepokój – zwłaszcza w coraz bardziej niepewnym świecie – to znacznie większy niepokój powinien budzić mechanizm stojący za tymi zmianami. Gen. Różański już kilkukrotnie podkreślał, że nie jest generałem PO lecz generałem Wojska Polskiego. A to niedwuznaczne wskazanie, że w wojsku zapanował znany dobrze obserwatorom polskiej sceny politycznej klimat podziału na „nas” i „tych drugich”. To zaś prosta droga do odciągnięcia uwagi kadry dowódczej od tego, co jest istotą istnienia armii – a więc zapewnienia bezpieczeństwa kraju – na rzecz łączenia swojej kariery z obecną władzą.  Konsekwencją tego jest zaś skupienie się żołnierzy na trzymaniu parasola nad głową Bartłomieja Misiewicza. Misiewicz dzięki temu nie zmoknie, ale czy my staniemy się od tego bezpieczniejsi? I czy takie wojsko to jeszcze wojsko, czy już tylko pretorianie?

 

Gen. Różański wyjaśnił, że odszedł z wojska, ponieważ uznał, iż nie będzie mógł wypełnić misji, której się podjął – czyli przygotować armii do radzenia sobie z przyszłymi zagrożeniami. Bo wyzwaniem dla polskiej armii nie są zbrojne bandy PO czy Nowoczesnej. I dlatego nie warto czynić najpoważniejszej broni z życiorysów.

Wywiad, jakiego były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. Mirosław Różański udzielił TVN24, nie powinien być odczytywany przez pryzmat logiki politycznego sporu w Polsce. Gen. Różański nie mówił o złym PiS-ie, który zakończył jego wojskową karierę i który jest źródłem wszelkiego zła: od zbyt mroźnej zimy, po zbyt ciepłe lato. Mało tego – świeżo upieczony wojskowy emeryt bardzo starał się, aby nie zmienić rozmowy w sąd nad szefem MON Antonim Macierewiczem. Bo – jak dobrze wie, z perspektywy 35 lat w mundurze – ministrowie przychodzą i odchodzą. A armia trwa.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami