Pierwsze ogniwa nowej generacji mają się pojawić jeszcze w tym roku – trafią do latających dronów. Na początku przyszłego można się już ich spodziewać w telefonach komórkowych. – Dzięki dużej gęstości energii możemy zrobić akumulatory, które są o połowę mniejsze, ale mają taką samą wydajność jak zwykłe akumulatory litowo-jonowe – mówi Qichao Hu, szef Solid Energy. – Albo możemy zrobić ogniwa o takich samych wymiarach, ale wystarczające na dwa razy dłużej.

Pomysł wyszedł z laboratoriów MIT, której to uczelni Hu jest byłym pracownikiem. W nowych akumulatorach inżynierowie zamienili grafitową anodę (to materiał najpowszechniej dziś stosowany) na cieniutką folię z atomów litu, co pozwala gromadzić więcej energii.

– Kilku naszych klientów wykorzystuje już drony i balony, aby zapewnić na przykład łączność i internet na obszarach objętych klęskami żywiołowymi – mówi Hu. – To bardzo szlachetne i fajne zastosowanie.

Jednak prawdziwy przełom czeka elektronikę osobistą – smartfony i zegarki. Solid Energy nie zdradza, z jakimi firmami współpracuje.

Jak podkreśla szef Solid Energy w rozmowie z „MIT Review", odmieni się też rynek aut elektrycznych. „Obecnie standardem jest, że takie pojazdy przejeżdżają co najmniej 300–350 km na jednym ładowaniu. My – przy tych samych rozmiarach i wadze – możemy dać ponad 600 km".