Przez 17 lat trwał maraton administracyjno-sądowy, podczas którego wydano kilkanaście odmiennych decyzji. Zakończył go formalnie dopiero niedawny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sprawa koncentrowała się na kwestii, czy można zalegalizować inwestycję prowadzoną w czynie społecznym, bez pozwolenia na budowę, a nawet bez zgłoszenia, oraz czy należy uznać, że w tej sytuacji inwestorem była gmina, czy też mieszkańcy – na kogo więc nałożyć obowiązek rozbiórki i kto ma ponieść jej koszty.
Regulację potoku Groń i remont drogi zniszczonej po powodzi wykonali mieszkańcy gminy Tokarnia w woj. małopolskim w czerwcu 1999 r. W czynie społecznym powstał nad brzegiem potoku nasyp z głazów kamiennych. Ma 85 m długości, jest szeroki na metr i wysoki na półtora metra. Gmina wsparła inicjatywę mieszkańców, dostarczając kamienie i kręgi betonowe do przepustów. Nie zadbała jednak o pozwolenie na budowę, a czyn społeczny przyniósł nieoczekiwane skutki. Nasyp powstał, ale poszerzenie głazami drogi uniemożliwiło Zofii K. (dane zmienione) dostęp do jej budynku mieszkalnego.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Myślenicach nakazał więc Zarządowi Gminy Tokarnia rozbiórkę 21 m nasypu na wysokości posesji kobiety. Rozpoczęło to serię postępowań administracyjnych. Tak dotrwano do 2015 r., czyli do ostatecznej decyzji małopolskiego WINB, nakładającej obowiązek rozbiórki całego nasypu na gminę Tokarnia jako na inwestora.
W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie gmina zaprotestowała przeciwko uznaniu jej za inwestora. W aktach sprawy zapisano, że nasyp wykonali sami okoliczni mieszkańcy, którym gmina przekazała jedynie materiały budowlane.