Przeciekające okna, odpadający tynk na ścianach czy klatkach schodowych. To tylko kilka z licznych wad, jakie ujawniły się w budynku warszawskiej wspólnoty mieszkaniowej. Deweloper wybudował go zaledwie kilka lat temu. Nie chce ich teraz dobrowolnie usunąć.
– Z moich obserwacji wynika, że takich spraw przybywa. Wspólnoty coraz częściej występują do sądów i wygrywają – mówi Grzegorz Abramek, radca prawny. Srodtytul: Kłopoty z cesją
By usunąć usterki, wspólnota mieszkaniowa musi skorzystać z rękojmi za wady fizyczne budynku, o których mówi art. 568 § 1 kodeksu cywilnego. Rękojmia powstaje na skutek zawarcia umowy sprzedaży lokalu. Stroną takiej umowy jest właściciel lokalu, a nie wspólnota mieszkaniowa. Ta ostatnia może walczyć skutecznie w sądzie, dopiero gdy właściciele przeleją na nią swoje uprawnienia z tytułu rękojmi.
– Przez długie lata sądy podważały ważność umów cesji, np. gdy swoich roszczeń nie scedowali wszyscy właściciele. Tymczasem w budynku liczącym 100 czy 200 lokali bardzo trudno jest uzyskać cesję od wszystkich. Nierzadkie są przypadki, gdy znajdzie się osoba, która się na to nie zgodzi – tłumaczy Konrad Figurski, radca prawny.
Zmiana nastąpiła dopiero dzięki Sądowi Najwyższemu. W swojej uchwale (podjętej w składzie siedmiu sędziów) przesądził, że właściciele mieszkań mogą scedować na wspólnotę swoje roszczenia przeciwko deweloperowi, związane z wadami fizycznymi nieruchomości wspólnej (sygn. III CZP 84/13). Wspólnota może więc występować w sprawie sądowej przeciwko deweloperowi, a umowy cesji, na podstawie których wytoczono powództwo, są co do zasady ważne.