Brak przekonania o prawie do działki wydłuża tylko okres zasiedzenia. To sedno najnowszego postanowienia Sądu Najwyższego, wyłuszczającego zasady rozstrzygania tych częstych sporów.
Małżonkowie Janusz i Maria S. wystąpili do sądu o stwierdzenie zasiedzenia działki, przeciw czemu miasto stołeczne Warszawa, jej właściciel od wojny, oponowało. Na tej nieruchomości o powierzchni 490 mkw. posadowiona jest połowa bliźniaka. Pod koniec wojny w jego posiadanie weszli rodzice wnioskodawców, którzy od połowy lat 60. byli wyłącznymi posiadaczami, a w latach 70. ubiegłego wieku wraz z nimi mieszkali tam Janusz i Maria S. (wnioskodawcy).
Od śmierci matki w 1991 r. nieruchomością zajmował się syn, który bywał na niej, wykonywał prace porządkowe, trzymał na niej samochód, ale na stałe tam nie mieszkał, a gdy stan budynku się pogorszył, nawet do niego nie wchodził. Nie remontował go wewnątrz ani z zewnątrz, uważał bowiem, że nie ma do posesji prawa. Co zresztą przyznał przed sądem, mówiąc, że dlatego nie robił remontów.
W tej sytuacji sąd rejonowy wniosek o stwierdzenie zasiedzenia oddalił, wskazując, że brakowało po stronie małżonków S. zamiaru władania działką tak jak właściciele. Tej oceny nie zmienia fakt, że po śmierci matki opłacali podatki od nieruchomości. Sąd Okręgowy w Warszawie był innego zdania i orzekł jej zasiedzenie z datą 27 maja 2005 r. (ta data to skutek zmian zasad zasiedzenia dokonanych nowelą kodeksu cywilnego z 28 lipca 1990 r. w związku ze zmianą ustroju Polski).
Miasto nie zgodziło się z werdyktem i odwołało do Sądu Najwyższego. W jego ocenie SO niezasadnie przyjął samoistny charakter posiadania S., a to jest warunek zasiedzenia (art. 172 kodeksu cywilnego) w sytuacji, gdy mieli świadomość, że nie przysługuje im prawo własności do działki.