Naukowcy na tropie wyjaśnienia zagadki zaginionej ekspedycji arktycznej

171 lat temu zaginęła brytyjska ekspedycja arktyczna. Naukowcy są na tropie wyjaśnienia zagadki.

Aktualizacja: 15.08.2017 22:36 Publikacja: 15.08.2017 19:40

Wśród marynarzy czekających na uwolnienie statków z lodu panował kanibalizm

Wśród marynarzy czekających na uwolnienie statków z lodu panował kanibalizm

Foto: National Archives of Canada

Najtragiczniejsza wyprawa w dziejach badań polarnych wyruszyła spod Londynu w maju 1845 r. Dwa okręty „Erebus" i „Terror" pod dowództwem sir Johna Franklina miały przetrzeć nowy szlak handlowy biegnący między arktycznymi wyspami Ameryki Północnej z Atlantyku na Ocean Spokojny. W wyprawie wzięło udział 129 doświadczonych polarników brytyjskiej marynarki wojennej. Jesienią 1846 r. z nieznanych przyczyn ślad po nich zaginął.

Dwa lata później wyruszyła pierwsza ekspedycja ratunkowa. Okrętów poszukiwano w okolicy Cieśniny Beringa. Nie znaleziono nawet śladu po załodze Franklina. Przez kilka kolejnych lat misję kontynuowało bezskutecznie kilkanaście okrętów. Niektóre ekspedycje utknęły w lodzie i same wymagały ratunku. Inne wracały z niczym.

Na tropie zaginionych

Dopiero w 1859 r. natrafiono na pierwszy ślad na Wyspie Króla Williama. Znaleziono liczący 11 lat krótki raport, z którego wynikało, że jednostki zostały uwięzione w lodach Cieśniny Beringa. Okazało się również, że członkowie ekspedycji opuścili okręty, choć od kontynentu dzieliło ich blisko 1000 km. Pod raportem nie było podpisu sir Franklina, ponieważ zapadł na gruźlicę już w czerwcu 1847 r., zanim załogi opuściły okręty. Do tego czasu zmarło jeszcze 23 ludzi – zbyt wielu jak na doświadczonych marynarzy.

Sprawa wydawała się coraz bardziej tajemnicza. Rdzenni mieszkańcy Arktyki – Inuici – twierdzili, że od czasu do czasu widywali na lądzie białych. Opowiadali również o makabrycznym obozowisku, gdzie znaleźli nadpalone zwłoki kilkudziesięciu osób. Nikt nie miał wątpliwości, że wśród rozbitków dochodziło do kanibalizmu, ponieważ skończyły się pokaźne zapasy z okrętów.

Z XIX-wiecznych zapisków prowadzonych przez misje ratunkowe wynikało, że Inuici opowiadali o statkach powoli dryfujących na południe. Mogły przebyć nawet 200 km, zanim ostatecznie spoczęły na dnie. Jeden z nich przełamał się wpół, drugi powoli utonął. Inuitom udało się wejść na pokład idącego na dno okrętu. Znaleźli tam tylko zwłoki jednego człowieka.

Nasuwa się pytanie, dlaczego ponad 100 doświadczonych ludzi słabnąc i umierając, wyruszyło na pieszą wędrówkę. Trzeba dodać, że warunki w tym rejonie są trudne, ale nie ekstremalne.

Usta pełne prawdy

Od 2008 r. Kanadyjczycy prowadzą intensywne poszukiwania jednostek Franklina. Trzy lata temu natrafiono na „Erebusa". Poznano go po wielkim dzwonie odlanym z brązu. Badania okrętu nadal trwają.

Historycy i naukowcy ciągle spekulują na temat zgonów marynarzy Franklina. Przyczyn może być wiele: wychłodzenie, szkorbut, zatrucie ołowiem, jadłowstręt, gruźlica i głód. Prof. Russell Taichman i jego zespół z Uniwersytetu w Michigan uważają, że do śmierci członków wyprawy przyczyniły się trzy czynniki – gruźlica, zatrucie ołowiem, a także choroba Addisona.

Wśród nielicznych wskazówek pozostawionych przez Inuitów pozostał opis „twardych, suchych i czarnych" ust wycieńczonych członków załogi. Taichman ustalił, że większość opisów pasuje do objawów hormonalnej choroby Addisona, niedoczynności kory nadnerczy, dawniej nazywanej cisawicą. Pojawia się ona w niektórych przypadkach gruźlicy, choć sama w sobie rzadko jest przyczyną śmierci. U osób z chorobą Addisona występują problemy z poziomem sodu w organizmie i chorzy szybko się odwadniają. Nie mogą utrzymać wagi nawet przy dostępności pożywienia. Są osłabione.

Podczas autopsji trzech marynarzy, których groby zdołano odnaleźć, wykryto zakażenie ołowiem. Pochodził prawdopodobnie z prymitywnych puszek z żywnością i przewodów ołowianych do destylacji wody dla załogi.

– Osłabienie i zatrucie ołowiem oraz gruźlica mogą przyczyniać się do powstania choroby Addisona – twierdzi Taichman. – Dzięki tym odkryciom jesteśmy na tropie wyjaśnienia jednej z największych tajemnic badania Arktyki. ©?

Najtragiczniejsza wyprawa w dziejach badań polarnych wyruszyła spod Londynu w maju 1845 r. Dwa okręty „Erebus" i „Terror" pod dowództwem sir Johna Franklina miały przetrzeć nowy szlak handlowy biegnący między arktycznymi wyspami Ameryki Północnej z Atlantyku na Ocean Spokojny. W wyprawie wzięło udział 129 doświadczonych polarników brytyjskiej marynarki wojennej. Jesienią 1846 r. z nieznanych przyczyn ślad po nich zaginął.

Dwa lata później wyruszyła pierwsza ekspedycja ratunkowa. Okrętów poszukiwano w okolicy Cieśniny Beringa. Nie znaleziono nawet śladu po załodze Franklina. Przez kilka kolejnych lat misję kontynuowało bezskutecznie kilkanaście okrętów. Niektóre ekspedycje utknęły w lodzie i same wymagały ratunku. Inne wracały z niczym.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nauka
Czy mała syrenka musi być biała?
Nauka
Nie tylko niesporczaki mają moc
Nauka
Kto przetrwa wojnę atomową? Mocarstwa budują swoje "Arki Noego"
Nauka
Czy wojna nuklearna zniszczy cała cywilizację?
Nauka
Niesporczaki pomogą nam zachować młodość? „Klucz do zahamowania procesu starzenia”