Na bezludnej wysepce Hunga Ha'apai w archipelagu Tonga 20 grudnia 2014 r., po pięcioletniej przerwie, obudził się wulkan. Wysepka leży 65 km na południowy zachód od stolicy Nuku'alofa (Tonga to państwo na południowym Pacyfiku, między Nową Zelandią i Hawajami).
Lawa i popioły wydobywały się najpierw starym kraterem, ale wkrótce powstał nowy, podwodny. Utworzył on wysepkę o wysokości 100 m, długości 2 km i 1 km szerokości.
Wulkaniczny osesek walczy o przetrwanie
Narodziny wyspy obserwowali najpierw naukowcy z Nowej Zelandii. Przekazali oni władzom Tonga informacje, że co pięć minut z krateru wylatują na wysokość 400 m kamienie i popiół. Powoduje to duże zniszczenia na pobliskich wysepkach.
Obecnie jednak ważniejsze od tych komunikatów stały się obserwacje, jakich dokonują na „oceanicznym noworodku" badacze z NASA. Nowa wysepka być może podobna jest do dawnych wysp na Marsie. Naukowcy liczą na to, że poznanie mechanizmu jej powstawania pomoże zrozumieć potencjalny proces formowania się życia na Czerwonej Planecie.
Początkowo nie brakowało uczonych, którzy przewidywali, że nowa wysepka – produkt wyrzucania z wnętrza ziemi ogromnej masy skał i popiołów – pogrąży się w oceanie po kilku miesiącach. Matt Watson, profesor na Uniwersytecie w Bristolu przekonywał, że nowa ziemia jest niestabilna i podatna na fale oraz prądy morskie. „To przez fragmentację magmy, gdy małe kawałki skał nakładają się na siebie, tworząc nową wyspę" – powiedział w rozmowie z BBC.