Choroba powstaje, gdy w szpiku kostnym rozrastają się zmienione nowotworowo komórki plazmocytowe. Przybierają postać mnogich guzowatych ognisk, wypierając zdrową tkankę i niszcząc kości. Proces ten może doprowadzić do anemii, podniesionego stężenia białka we krwi lub moczu, patologicznych złamań i zaburzeń pracy układu odpornościowego.
Do niedawna była to choroba 70-latków, ale obecnie obserwuje się wzrost zachorowań coraz młodszych osób, a ryzyko zachorowania na szpiczaka poważnie wzrasta już po pięćdziesiątce. Wzrost liczby takich diagnoz odnotowuje się aktualnie na całym świecie. Naukowcy podejrzewają, że jest to związane z lepszymi metodami rozpoznawania choroby i procesem starzenia się społeczeństw.
Szpiczak atakuje falami. Po pierwszym rozpoznaniu u wielu chorych udaje się opanować objawy, pacjenci dobrze reagują na terapię. Nie jest to jednak stan trwały, każdy kolejny nawrót jest oporniejszy na leczenie. Walka toczy się o długość życia i przełamywanie wznowy choroby.
W ostatnich latach sytuacja zaczęła się zmieniać na korzyść chorych na szpiczaka. Innowacyjne terapie mogą przynieść wydłużenie życia już nie o kilka lat, ale nawet powyżej 10, dlatego lekarze zaczynają w przypadku tej choroby stosować określenie „przewlekła”. Szpiczak nadal jest nieuleczalny i nauce nie udało się w pełni nad nim zapanować, jednak metody leczenia przeszły dynamiczną ewolucję.
Profesor Anna Dmoszyńska, przewodnicząca Polskiej Grupy Szpiczakowej twierdzi, że przełomy w leczeniu pojawiają się od końca lat 90. Do pierwszego odkrycia doszło za sprawą przypadku. Lek, który wcześniej stosowano u kobiet w ciąży do łagodzenia nudności i wymiotów, okazał się skuteczny również w leczeniu szpiczaka. W ten sposób rozpoczęła się nowa era terapii chorych na ten rodzaj nowotworu. Lek ten i jego nowsze analogie nazwano lekami immunomodulacyjnymi, ponieważ wpływały również na układ odpornościowy.