Były prezydent Bronisław Komorowski ani zajmujący się nowelizacją kodeksu pracy posłowie nie przewidzieli, że nowe, korzystne dla milionów rozwiązania spowodują niemałe zamieszanie. Chodzi o określone w art. 188 kodeksu pracy dwa dni opieki na dziecko, które każdy pracownik może wziąć w każdym momencie, bez potrzeby tłumaczenia się przełożonemu.
Od 1 stycznia 2016 r. te dwa dni można rozbić na 16 godzin wolnego. Taka, wydawałaby się błaha, zmiana ma ogromne znaczenie dla ponad 50 tys. niepełnosprawnych, dla których dzienna norma czasu pracy to tylko siedem godzin. Jeszcze większe zamieszanie ten przepis budzi wśród nauczycieli, którzy zgodnie z przepisami mają najczęściej 18-godzinne pensum pracy w tygodniu. Przeliczając więc te 16 godzin, nauczyciel mógłby zapewnić sobie prawie tydzień płatnego wolnego na dziecko.
Dni rozbite na godziny
Wystąpiliśmy więc do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o interpretację przepisów. Do tej pory udało się nam uzyskać odpowiedź wyłącznie w sprawie niepełnosprawnych. Okazuje się, że zdaniem resortu rodziny niepełnosprawni nie mogą być dyskryminowani i choć w przypadku osób z umiarkowanym i znacznym stopniem niepełnosprawności ich dzienna norma pracy wynosi siedem godzin, to nadal mogą oni korzystać z 16 godzin wolnego na dziecko. Zyskują więc w ten sposób dwie godziny wolnego ekstra. Muszą jednak pamiętać, że to pracownik we wniosku o udzielenie wolnego na dziecko decyduje, w jaki sposób chce je wykorzystać: w dniach czy godzinach.
Dłuższy odpoczynek od tablicy
Ciągle jednak czekamy na wyjaśnienia resortu rodziny, jak należy interpretować te przepisy dla 600 tys. nauczycieli, którzy już zaczęli składać wnioski o wolne z rozbiciem na godziny, najchętniej lekcyjne. Średnio nauczyciel w ramach pensum pracuje dziennie ok. 3,5 godziny. Wykorzystanie nowego uprawnienia może być więc dla nich bardzo korzystne, ponieważ mogłoby zapewnić im nawet tydzień wolnego.
Ministerstwo konsultuje już od ponad tygodnia odpowiedź z resortem edukacji. I wciąż nie wiadomo, jakie będzie ich stanowisko w tej sprawie. Jak się okazuje, nie tylko „Rzeczpospolita" wystąpiła o interpretację nowych przepisów.