Szanowni Państwo,
nie jest łatwo wygłaszać laudację na temat tego właśnie laureata, bo otrzymał on już niejedną nagrodę i zebrał po świecie wiele laurów i wyrazów uznania za swoją sztukę, swoje obrazy i swoje malarskie instalacje. Był też chwalony, jako pedagog i mistrz rozwijający twórczy pierwiastek w swoich uczniach. Nie zrobiłam pełnej kwerendy, ale jestem pewna, że jakieś nagrody dostał także jako hodowca kur...
Tym razem jednak kapituła Nagrody im. Giedroycia doceniła Leona Tarasewicza za coś odmiennego, coś co zazwyczaj w jego biografiach kwituje się jednym zdaniem: „podkreśla swe białoruskie korzenie i aktywnie działa na polu kultury tej mniejszości w Polsce”. To cytat z Wikipedii. To oczywiście prawda, ale chodzi o coś znacznie więcej: Leon Tarasewicz jest upartym obrońcą i krzewicielem wartości świata, którego jednym z dziedziców się czuje, a którego w znacznej części już nie ma. Tej Rzeczpospolitej Obojga Narodów, na którą składało się znacznie więcej narodów niż dwa. Tej samej Rzeczpospolitej z której dziedzictwa, z przemyślenia jej sukcesów, ale i poważnych słabości, wyrosła polityczna doktryna Giedroycia i Mieroszewskiego. Doktryna w myśl której znaczenie Polski w Europie skorelowane jest bardzo wyraźnie ze znaczeniem w Europie Wschodniej i z polityką, która porzuciwszy wszelkie pokusy imperializmu czy „mini-imperializmu”, będzie jednocześnie polityką aktywnie działająca na rzecz zwiększenia podmiotowości i w różny sposób pojmowanej spójności tej części Europy.
Można się zapytać co szacowna, ale polityczna przecież doktryna ma do działalności artysty i animatora kultury? Otóż bez pielęgnowania korzeni w naszej części Europy, czasem korzeni oddzielnych, czasem posplatanych, dokładnie tych właśnie korzeni, które z takim uporem, konsekwencja i bezkompromisowością pielęgnuje nasz laureat Leon Tarasewicz - nie ma mowy by sensownie realizować idee o których myślał i które propagował Jerzy Giedroyć.
Leon Tarasewicz jest upartym NIEemigrantem, który nie tylko postanowił pozostać na swojej, wciąż pływającej po oceanie cząstce zatopionej Atlantydy, ale postanowił ja wbrew wszystkiemu przypominać, badać i propagować wiedzę o niej.