Dziś występ grupy Mike + The Mechanics w ICE Kraków. W związku z tym przypominamy wywiad z Mikem Rutherfordem, założycielem grupy, opublikowany w "Rzeczpospolitej" przed dwoma tygodniami.
Rzeczpospolita: Dlaczego w 1985 roku w szczycie popularności grupy Genesis postanowił pan zaangażować się w nowy projekt, czyli Mike + The Mechanics?
Mike Rutherford: Zdążyliśmy już zapomnieć o niesnaskach z Peterem Gabrielem i o jego rozstaniu z nami dekadę wcześniej. Zarówno Phil Collins, Tony Banks i ja dogadywaliśmy się świetnie, żadnemu nie przeszkadzała dodatkowa aktywność poza ramami Genesis. W większości zespołów kariery solowe wiążą się z odejściem z macierzystej formacji, a u nas to po prostu złapanie oddechu, bez zerwania z Genesis. Chodziło raczej o wypróbowanie innego brzmienia perkusji, klawiszy czy wokalu. To się świetnie sprawdziło w przypadku Mike + The Mechanics, który odniósł sukces, ale nie zaszkodził Genesis.
A jaka jest zasadnicza różnica między tymi grupami?
Inny skład osobowy oznacza inne brzmienie, sposób tworzenia piosenek. Genesis, głównie za sprawa Tony'ego, tworzy nieraz mroczne kawałki, a Mike + Mechanics to raczej lżejsze kompozycje.