Wykluczeni milionerzy rapu

Światowe listy przebojów zdominowali ostatnio hip-hopowcy – Jay-Z, DJ Khaled i Kendrick Lamar.

Aktualizacja: 27.07.2017 19:57 Publikacja: 27.07.2017 17:46

Foto: Sony Polska

Jay-Z narzeka na rasizm, ale z całym szacunkiem dla kwestii tolerancji i równouprawnienia, jest to płacz Midasa, ponieważ żali się na skutki wykluczenia w paradoksalny sposób: na najpopularniejszej na świecie płycie „4:44". A jednocześnie rywalizuje z innym raperem – Diddym – o to, który z nich zostanie pierwszym miliarderem w historii rapu.

Majątek Jaya-Z (rocznik 1969) oceniany jest przez „Forbesa" na 810 mln dolarów. Jest nie tylko krezusem, ale i dla wielu milionów młodych ludzi na świecie – dyktatorem mody. Kreując się wciąż na ofiarę, jeśli żyje w getcie – to luksusowym. Stworzył wytwórnię muzyczną nowej generacji o nazwie Tidal, dla której stara się pozyskać nagrania zaprzyjaźnionych celebrytów. Nowe przeboje dystrybuuje przez internet i sieci telefonii komórkowych, CD stawiając na szarym końcu.

Tegoroczna inwestycja giganta komunikacji bezprzewodowej Sprint w Tidala, oceniana na 200 mln dolarów, sprawiła, że wartość firmy szacuje się na 600 mln dolarów, czyli dziesięć razy więcej niż Jay-Z zapłacił dwa lata temu. Do tego trzeba doliczyć wpływy z szampana Armand de Brignac, który w Polsce kosztuje ok. 1700 zł. A Jay-Z ma też linię odzieżową i klub NBA Brooklyn Nets.

Oczywiście raper sprzedaje też płyty i w pierwszym tygodniu po premierze „4:44" fani na świecie kupili 330 tys. egzemplarzy. Rzeczywistymi problemami rapera wydają się zagubienie w świecie wielkich pieniędzy, a także walka z pokusami typowymi dla celebrytów. Ale czy równie słynna i bogata żona Beyoncé jest szczęśliwa, że raper w najnowszych przebojach przeprasza ją i dzieci za zdradę, mnożąc domysły, komu zawdzięcza niewierność? Jeśli nawet nie – raperska opera mydlana przyniesie kolejne miliony. Choć nie zawsze musi. Raperom zdarza się popadać w paranoję, co stało się udziałem Kany'ego Westa. Nagrywając w przeszłości z Jayem-Z, oskarżył go o planowanie morderstwa. West zaczął uważać się za proroka, poparł wbrew środowisku Donalda Trumpa, ogłosił, że sam wystąpi w wyborach prezydenckich w 2010 r., a w końcu trafił na oddział psychiatryczny. To słaba perspektywa dla posiadacza 145 mln dol.

DJ Khaled (rocznik 1987) sprzedaje tygodniowo na świecie po 100 tys. egzemplarzy swojej najnowszej płyty „Grateful". Podobnie jak król zeszłorocznych notowań przebojów Drake, ma arabskie korzenie. Jego rodzice przyjechali do Ameryki z Palestyny, on sam zaś nazywa się „pobożnym muzułmaninem". Z pewnością nie oszalał na punkcie sławy i pieniędzy. Najnowsza płyta jest dziesiątą w dorobku didżeja, tymczasem ma na koncie „ledwie" 30 mln dolarów. Wywodzi się z nowoorleańskiego środowiska raperów i didżejów, dlatego na początku kariery, gdy pracował w sklepie muzycznym, związał się z Lil Waynem i Birdmanem, którzy obaj mają dziś majątek o wartości ponad 100 mln dolarów każdy. Na płytach DJ-a Khaleda zawsze gościnnie występowali najwięksi raperzy – w tym Jay-Z i Drake.

Teraz artysta z Luizjany podkreśla, że decydującą rolę w sukcesie nowej płyty, w tym produkcji oraz wyborze wokalnych i aranżacyjnych wariantów, miał sfotografowany na okładce synek Asahd. Niezorientowanym trzeba dodać, że w październiku skończy roczek. Wpisany na listę autorów już jest z pewnością najbogatszym dzieckiem na świecie. Jednak sukces płyty jest także rezultatem niespotykanie mocnej grupy gości występującej u boku jego tatusia. To śmietanka globalnej muzyki pop: Beyoncé, Rihanna, Alicia Keys, Nicki Minaj, Justin Bieber, Drake, Jay-Z, Rick Ross, Future. Z ich pomocą DJ Khaled i jego płyta „Grateful" debiutowali na pierwszym miejscu listy „Billboardu", a dziś album ma już status złotej płyty (500 tys. egz.). DJ Kahled króluje też w zestawianiu najpopularniejszych singlowych przebojów na świecie. W pierwszej piątce umieścił dwa przeboje – „Wild Thoughts" z udziałem Rihanny i Brysona Tillera oraz „I'm The One", w którym towarzyszą mu Lil Wayne, Quavo i Justin Bieber.

Trzecim rapowym bestselerem jest „Damn!" Kendricka Lamara (1987). Artysta pochodzi z Compton, jednej z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych dzielnic dystryktu Los Angeles, ale dziś ma na koncie 20 mln dolarów. Stosunkowo mało, ponieważ tak jak wielu młodszych raperów nie ma ambicji biznesowych. Czuje się artystą. Album „To Pimp a Butterfly" (2015), bodaj najbardziej wyrafinowana produkcja rapowa wszech czasów, uczyniła z niego lidera młodego środowiska, zaprezentował się bowiem w nagraniach jako spadkobierca wszystkich czarnoskórych artystów, którzy tworzyli wielkość amerykańskiej muzyki popularnej: jazzu, bluesa, soul i funky. Utwór „King Kunta", nawiązujący do słynnego serialu „Korzenie", jest szyderstwem ze stereotypów funkcjonujących na temat czarnoskórych. Demonstracją siły była okładka z czarnoskórymi mężczyznami przed fasadą Białego Domu. Płytę produkował m.in. guru środowiska Comptom i najbogatszy raper świata Dr. Dre.

Najnowsza płyta jest o wiele prostsza, jeśli chodzi o aranżacje. Nie epatuje też rozbudowaną listą gościnnych występów. Jednak sprzedaje się znakomicie również dzięki singlowi „Loyalty" z udziałem Rihanny, a także kompozycji „XXX" z gościnnymi występem U2. To już trzeci album rapera, który debiutował na pierwszym miejscu listy „Billboardu", a po trzech miesiącach dystrybucji zyskał tytuł podwójnie platynowej płyty (2 mln egz.). Poprzedniczka do dziś sprzedała się w milionie, co pokazuje, jak błyskawicznie rozwija się kariera rapera.

W Polsce amerykańscy raperzy mają sympatyków raczej w internecie, bo tak jest dla fanów taniej, jeśli nie za darmo. Ale na pierwszym miejscu listy sprzedaży albumów OLiS znajduje się nasz krajowy raper Quebonafide. Tytuł albumu „Egzotyka" wydaje się mało adekwatny. Trzeba zacząć mówić: rap nasz powszedni. ©?

Jay-Z narzeka na rasizm, ale z całym szacunkiem dla kwestii tolerancji i równouprawnienia, jest to płacz Midasa, ponieważ żali się na skutki wykluczenia w paradoksalny sposób: na najpopularniejszej na świecie płycie „4:44". A jednocześnie rywalizuje z innym raperem – Diddym – o to, który z nich zostanie pierwszym miliarderem w historii rapu.

Majątek Jaya-Z (rocznik 1969) oceniany jest przez „Forbesa" na 810 mln dolarów. Jest nie tylko krezusem, ale i dla wielu milionów młodych ludzi na świecie – dyktatorem mody. Kreując się wciąż na ofiarę, jeśli żyje w getcie – to luksusowym. Stworzył wytwórnię muzyczną nowej generacji o nazwie Tidal, dla której stara się pozyskać nagrania zaprzyjaźnionych celebrytów. Nowe przeboje dystrybuuje przez internet i sieci telefonii komórkowych, CD stawiając na szarym końcu.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV
Architektura
W Krakowie rozpoczęło się 8. Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kultura
Zmarł Leszek Długosz