Rz: Trudna to była rywalizacja?
Szymon Nehring: Bardzo, bo aż pięcioetapowa. Najpierw każdy grał dwa różne recitale, potem kwartet fortepianowy i wreszcie koncerty z orkiestrą, jeden klasyczny, a więc Mozart lub Beethoven, a następnie – romantyczny. Ja wybrałem III Koncert Rachmaninowa. Przygotowanie tak dużego i różnorodnego programu wymaga ogromnego wysiłku. Dawno nie czułem się równie zmęczony jak po ostatnim finałowym występie.
Pomogły liczne występy po sukcesie na Konkursie Chopinowskim?
Na pewno, choćby sam fakt obycia ze sceną. Koncert Rachmaninowa zagrałem więc wcześniej przed publicznością już trzykrotnie. Gdybym teraz musiał zrobić to po raz pierwszy, byłoby to karkołomne zadanie.
Kiedy pomyślał pan o starcie w Tel Awiwie?