Jak odświeżać klasyków

Jubileusz Festiwalu Beethovenowskiego nasuwa nieuchronne pytanie, jaki ma on być przez kolejnych 20 lat.

Aktualizacja: 24.03.2016 20:20 Publikacja: 24.03.2016 17:39

Foto: slvb

Zdobył licznych fanów i przyjaciół, którzy nie wyobrażają sobie dwóch tygodni przed Wielkanocą bez Festiwalu Beethovenowskiego. Koncerty w Warszawie i w ponad dziesięciu innych miastach mają własną publiczność i to ogromna wartość, o jakiej marzą organizatorzy każdego tego typu przedsięwzięcia.

20 lat temu zaczynał skromnie: programem złożonym z kilku zaledwie wydarzeń. Znając jednak ambicje pomysłodawczyni Elżbiety Pendereckiej, wiadomo było, że będzie ona dążyła do tego, by stworzyć wydarzenie o międzynarodowym rozmachu.

Dwie dekady później Festiwal Beethovenowski obok „Chopina i jego Europy" i Wratislavii Cantans należy do imprez muzycznych największych w kraju i najbardziej rozpoznawalnych poza Polską. Warto się jednak zastanowić, właśnie z okazji jubileuszu, czy wystarczy poprzestać na tym, co już się osiągnęło.

O tym festiwalu mówi się również, że stał się zbyt przewidywalny, pozostając głównie w kręgu XIX-wiecznego kanonu muzycznego. Można odpowiedzieć, że sporo bardziej sławnych imprez w świecie ma podobny profil, by przywołać choćby gwiazdorski festiwal w Lucernie. Trzeba wszakże dostrzegać, że gusty publiczności się zmieniają, a wielka XIX-wieczna symfonika Brahmsa, Schumanna czy Czajkowskiego nie zawsze już zapewnia frekwencyjny sukces.

Romantyczny idiom muzyczny staje się coraz bardziej obcy nowym pokoleniom słuchaczy. Wiedzą o tym szefowie wielu filharmonii starający się odświeżyć ofertę koncertową. Z kolei „Chopin i jego Europa" dobrze znane utwory prezentuje w innym brzmieniu, tzw. interpretacji historycznej.

Festiwal Beethovenowski stawia natomiast na jakość wykonania oraz sprawdzone nazwiska artystów. Czasami udaje się w ten sposób zapewnić słuchaczom niezwykłe przeżycia, małe i wielkie. Do tych pierwszych należał w tym roku skromny, ale jakże romantyczny recital pianistki Katii Skanavi i świetnego wiolonczelisty Claudio Bohór- queza.

Przeżycie największe przyniósł przyjazd NDR Sinfonieorchester. X symfonia Szostakowicza zagrana przez muzyków z Hamburga, porywająco prowadzonych przez Krzysztofa Urbańskiego, to kreacja najwyższej jakości, wspaniałe zwieńczenie całego wieczoru. Uświetnił go zaś dodatkowo występ legendarnego barytona Thomasa Hampsona.

Nie zawsze jednak sprawdzone nazwiska gwarantują najwyższy poziom. W pięknym koncercie potrójnym Beethovena spotkali się tej klasy artyści co pianista Barry Douglas i wiolonczelista Arto Noras, ale to młoda skrzypaczka Marta Kowalczyk starała się stworzyć klimat do wspólnego muzykowania. A świetny dyrygent John Axelrod i Sinfonia Varsovia dopiero w drugiej części wieczoru pokazali klasę brawurowym wykonaniem „Święta wiosny" Strawińskiego.

Znamienny jest fakt, że publiczność najbardziej żywiołowo przyjęła austriackiego perkusistę Martina Grubingera, który porwał ją brawurowym wykonaniem koncertu na perkusję i orkiestrę smyczkową Johna Corigliano. Obecny na sali kompozytor – mało u nas znany, ale bardzo ceniony w Ameryce – wydawał się zaskoczony entuzjastycznym przyjęciem swego utworu.

Równie gorąco oklaskiwany był Xavier de Maistre, bo też Francuz jest wirtuozem, który z banalnej dla niektórych harfy potrafi wydobyć brzmienia wręcz nieprawdopodobne, a zagrany przez niego koncert Alberta Ginastery zapewnił muzyczne odświeżenie festiwalu. Podobnej sztuki dokonał gitarzysta Łukasz Kuropaczewski we własnym opracowaniu koncertu altówkowego Krzysztofa Pendereckiego. Dobrze znany utwór zabrzmiał wręcz intrygująco.

Jeśli jubileuszową edycję można uznać za ciekawą i niestandardową, to w dużej mierze dopomógł w tym tegoroczny podtytuł: „Beethoven i nowe drogi". Umożliwił wprowadzenie większej dawki muzyki XX-wiecznej, zarówno znanej, jak i odkrywanej przez Polaków, by wspomnieć choćby dwie brytyjskie opery Ralpha Vaughana Williamsa i Gustava Holsta, przygotowane przez Łukasza Borowicza.

Takiej odwagi w poszukiwaniu propozycji nieoczywistych należy Festiwalowi Beethovenowskiemu życzyć na kolejne dekady. Dotyczy to namawiania uznanych wykonawców do podejmowania nowych wyzwań. Interesujące stało się w tym roku spotkanie młodości z dojrzałością. 80-latek Jerzy Maksymiuk potrafił wydobyć tyle energii z naszego najmłodszego zespołu Santander Orchestra, grającego IX symfonię Szostakowicza, że bisom nie było końca. Za przyzwoleniem zresztą samego Maksymiuka.

Dyryguje Krzysztof Penderecki

20. Wielkanocny Festiwal Beethovenowski zakończy się dziś wykonaniem „Pasji według św. Łukasza" Krzysztofa Pendereckiego. Koncert odbywa się w 50. rocznicę prawykonania w katedrze w Münster tego utworu, powszechnie zaliczanego do najważniejszych dzieł XX-wiecznej muzyki. Obecny koncert, tak zresztą jak i ten sprzed półwiecza, odwołuje się do rocznicy chrztu Polski w 966 r. Wielkopiątkowe wykonanie poprowadzi kompozytor. Wystąpią orkiestra Filharmonii Narodowej, chór Filharmonii Krakowskiej, Warszawski Chór Chłopięcy oraz soliści. —j.m.

Zdobył licznych fanów i przyjaciół, którzy nie wyobrażają sobie dwóch tygodni przed Wielkanocą bez Festiwalu Beethovenowskiego. Koncerty w Warszawie i w ponad dziesięciu innych miastach mają własną publiczność i to ogromna wartość, o jakiej marzą organizatorzy każdego tego typu przedsięwzięcia.

20 lat temu zaczynał skromnie: programem złożonym z kilku zaledwie wydarzeń. Znając jednak ambicje pomysłodawczyni Elżbiety Pendereckiej, wiadomo było, że będzie ona dążyła do tego, by stworzyć wydarzenie o międzynarodowym rozmachu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”
Kultura
Muzeum Historii Polski: Pokaz skarbów z Villa Regia - rezydencji Władysława IV