Sejmowa Komisja Petycji wniosła do laski marszałkowskiej projekt, który ma załatać lukę w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej. Choć reguluje ona status służby mundurowej, jaką jest Służba Celno-Skarbowa, nie gwarantuje funkcjonariuszom takich samych praw jak np. policjantom czy pogranicznikom.

Różnica dotyczy tzw. rozmowy dyscyplinującej, czyli jednego ze środków stosowanych w razie podejrzenia naruszenia obowiązków służbowych. Na taką rozmowę, według ustawy o KAS, przełożony może wezwać funkcjonariusza, gdy przewinienia są mniejszej wagi. W odróżnieniu od ustaw o innych służbach mundurowych w takiej rozmowie funkcjonariusz praktycznie nie ma jak się bronić. Tymczasem sporządzona przez szefa notatka z rozmowy pozostaje w aktach osobowych przez pół roku.

Posłowie chcą załatać tę lukę. Proponują, by niezadowolony z rozmowy dyscyplinującej funkcjonariusz miał prawo sprzeciwu. W ten sposób uruchamiałoby się zwykłe postępowanie dyscyplinarne. Dawałoby ono szansę na przedstawienie argumentów na obronę w razie niesłusznego podejrzenia o przewinienie. Mógłby w nim uczestniczyć nawet adwokat czy radca prawny jako pełnomocnik funkcjonariusza. W projekcie znalazł się też przepis ograniczający czas na wymierzenie kary dyscyplinarnej do roku od popełnienia czynu.

W uzasadnieniu posłowie napisali, że rozmowa dyscyplinująca jest swoistym rodzajem kary, bo „zawiera pewien ładunek dolegliwości wobec sprawcy przewinienia dyscyplinarnego mniejszej wagi". Zauważyli też, że dyrektorzy izb administracji skarbowej czy naczelnicy urzędów celno-skarbowych mogą wykorzystywać tę lukę do kreowania polityki kadrowej. Mają bowiem świadomość braku jakiejkolwiek kontroli ich decyzji o przeprowadzeniu rozmowy dyscyplinującej. Mogą też stosować ten środek w dowolnym czasie, nawet kilka lat od domniemanego naruszenia dyscypliny przez funkcjonariusza. ©?

Etap legislacyjny: przed pierwszym czytaniem w Sejmie