To prawda. Ale wcale nie jestem przekonany, czy to dobra zmiana. Dziś uchwałę o wygaśnięciu prawa podejmuje najczęściej rada nadzorcza, a niezadowolony spółdzielca zawsze może się odwołać do sądu za 200 zł. Po wejściu w życie zmian prawo wygaśnie na podstawie wyroku. A to kosztuje.
Spółdzielca, jeżeli przegra, będzie musiał zwrócić opłatę sądową wynoszącą 5 proc. wartości przedmioty sporu, czyli 5 proc. wartości rynkowej mieszkania. To są duże kwoty. Tymczasem z członkostwa z reguły wyklucza się osoby, które nie płacą za mieszkanie, to jak taka osoba ma jeszcze zapłacić koszty sądowe? Jej długi będą rosły. Dziś często członkostwo się przywraca, wystarczy spłacić długi. A jak będzie prawomocny wyrok sądowy, to nie będzie już takie proste.
A co się zmieni, gdy chodzi o zarządzanie budynkami, w których część lokali zostało wykupionych przez spółdzielców na własność . Też będą problemy?
W tych budynkach, gdzie większość lokali, a tym samym udziałów w nieruchomości wspólnej należy do spółdzielni, niewiele się zmieni. Spółdzielnia dysponując swoimi udziałami, dalej będzie podejmować decyzje przekraczające zwykły zarząd. Natomiast tam, gdzie spółdzielnia będzie mniejszościowym współwłaścicielem, podejmowanie decyzji dotyczących nieruchomości będzie utrudnione.
Występując o pozwolenie na budowę lub zgłaszając zamiar wykonania robót budowlanych , spółdzielnia będzie zazwyczaj musiała dysponować uchwałą podjętą przez właścicieli lokali. Nowela przewiduje bowiem, że gdy spółdzielnia zarządza budynkiem, w którym znajdują się lokale wyodrębnione na własność, stosuje się do niej odpowiednio art. 22 ustawy o własności lokali, tej, którą rządzą się wspólnoty mieszkaniowe.
Zgodnie z nim zarząd samodzielnie wykonuje tylko czynności zwykłego zarządu, np. sam może wymienić żarówkę czy zamieść ulicę. Na czynności przekraczające zwykły zarząd właściciele muszą wyrazić zgodę w formie uchwały. Trybunał w swoim wyroku wyraźnie potwierdził, że obecna zasady w powyższym zakresie były zgodne z konstytucją, więc po co ta zmiana?