Reklama

Trąd wiecznie żywy

W ostatnią niedzielę stycznia obchodzimy 64. Światowy Dzień Trędowatych. Zapomniana choroba nadal dotyka blisko 200 tys. osób rocznie.

Aktualizacja: 29.01.2017 09:11 Publikacja: 29.01.2017 07:40

Pacjent leprozorium w Beninie

Pacjent leprozorium w Beninie

Foto: AFP

Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia w 2015 r. aż 70 proc. wszystkich przypadków zakażeń trądem odnotowano w Indiach, Indonezji i Chinach (ponad 140 tys.). Ta niezwykle rzadka choroba endemiczna występuje łącznie w 24 krajach, głównie w biednych regionach Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej.

Złe warunki sanitarne, spotęgowane gorącym klimatem i skrajnym ubóstwem to dla niej idealne środowisko. Niepokojący jest fakt, że wraz z nienotowaną dotychczas falą uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu trąd powrócił także do Europy. W 2015 roku w Hiszpanii odnotowano osiem przypadków zakażeń tą chorobą, w Anglii cztery, a w Niemczech oraz Portugalii po dwa.

Trąd to choroba zakaźna wywołana bakterią Mycobacterium leprae, zwaną od imienia jej odkrywcy chorobą Hansena. Atakuje układ nerwowy, niszczy strukturę ciała i straszliwie okalecza. Towarzyszy ludzkości od ponad 4 tysięcy lat, uchodząc tym samym za jedną z najstarszych chorób świata. Dziś da się ją leczyć, a zarażeni mogą prowadzić w miarę normalne życie, pod warunkiem, że chorobę uda się dosyć szybko wykryć i leczyć farmakologicznie.

Nie do końca wiadomo jednak w jaki dochodzi do zakażenia. Badania wskazują, że podobnie jak prątki gruźlicy, bakteria przenosi się drogą kropelkową. Nie ma pewności czy tylko w taki sposób. Wszystko przez bardzo długi czas inkubacji. Według szacunków średni czas wylęgania trądu to 3-5 lat (skrajne odnotowane przypadki to kilka tygodni i 30 lat). Przy tak długim czasie większość chorych nie pamięta, w jaki sposób mogło dojść do zarażenia. Poza tym w połowie przypadków nie stwierdzono wcześniejszego kontaktu zakażonego z chorą osobą. To znacznie utrudnia naukowcom pracę. Zwłaszcza, że konsekwencjami nieleczonego trądu są uszkodzenia skóry, nerwów i oczu. W skrajnych przypadkach powoduje on ślepotę, deformację niektórych części ciała, owrzodzenia i blizny.

Sytuacji nie poprawia również fakt, że Mycobacterium leprae nie da się hodować na sztucznym podłożu w warunkach laboratoryjnych (choć próbowano to robić wstrzykujące je do łap myszy). W 2011 r. naukowcy odkryli także, że człowiek nie jest jedynym wektorem przenoszenia choroby, a bakterię przenoszą także pancerniki (przyczyna blisko 200 zakażeń rocznie w USA).

Reklama
Reklama

Większym problemem niż sama choroba pozostaje do dziś związany z nią ostracyzm społeczny. Pod tym względem niewiele zmieniło się od starożytności. Trędowaci nadal są wygnańcami i muszą mieszkać w specjalnie wydzielonych strefach. Nawet po wyleczeniu nie mają szans na normalny powrót do społeczeństwa i podjęcie pracy. Z tego powodu w 1954 roku francuski podróżnik Raoul Follereau ustanowił międzynarodowe święto.

Nauka
Naukowcy wskazują na zaskakującą przyczynę epidemii dżumy. „Jedna z największych katastrof ludzkich”
Nauka
Przełomowe badania DNA zaprzeczają popularnej teorii. Chodzi o ewolucję Homo sapiens
Nauka
Po co robotnice zabijają własne poczwarki? Niezwykłe zachowanie mrówek
Nauka
Ostatnia superpełnia w tym roku już niedługo. Kiedy obserwować Zimny Księżyc?
Materiał Partnera
Radio na laser i opary rubidu. Kwantowy wynalazek fizyków z UW
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama