Dziennikarze portalu dobreprogramy.pl twierdzą, że premiera wirtualnego asystenta w Polsce może być podobna do tej, którą zafundował nam w swoim czasie Netflix. Jednego dnia ogłoszono wtedy globalną dostępność tej usługi w dziesiątkach kolejnych krajów. Jednak ogromna większość filmów była dostępna wciąż wyłącznie w anglojęzycznej wersji, a opłaty trzeba było przewalutowywać, bo nie podano cen np. w złotówkach.

W przypadku Google Assistant może być podobnie, bo w oficjalnym komunikacie firmy nie ma ani słowa o uruchomieniu spolszczonej wersji usługi. Spośród nowych języków wymieniane są m.in. duński, holenderski, hindi, indonezyjski, norweski czy szwedzki. O polskiej wersji językowej nie ma tam mowy.

Dobreprogramy.pl spekulują, że w takiej sytuacji zainteresowanie popularną na świecie usługą może być w Polsce znikome.