Dotkliwa porażka z Danią (0:4) zostawiła ślad w psychice zawodników. Trzy dni później Polska wygrała z Kazachstanem 3:0, ale niepokój jest wciąż widoczny.
– W Kopenhadze popełniliśmy zbyt wiele błędów. W ustawieniu, rozegraniu, organizacji. Z Kazachstanem było lepiej, ale też nie uniknęliśmy wpadek. Teraz najważniejsza jest analiza i poprawa elementów, które zawiodły – mówił Robert Lewandowski na wtorkowej konferencji. – Pocieszać się możemy tym, że gorzej niż z Danią już nie zagramy. Takie mecze trafiają się raz na pięć lub siedem lat.
Kamil Glik twierdził, że w spotkaniu z Danią zawiodło wszystko. – To był jeden z najgorszych, jeśli nie najgorszy nasz mecz za kadencji Adama Nawałki. Lista błędów jest długa, poczynając od gry obronnej całego zespołu, a kończąc na stwarzaniu okazji. Tak naprawdę nie mieliśmy szans na strzelenie gola.
Lewandowski przeżywa trudne chwile. Bayern przestał być hegemonem w Niemczech, traci pięć punktów do pierwszej w tabeli Borussii Dortmund. Ofiarą został trener Carlo Ancelotti, który po porażce w Lidze Mistrzów z PSG 0:3 został zwolniony. Lewandowski w 11 meczach Bayernu w tym sezonie zdobył 12 bramek. W siedmiu kolejkach Bundesligi ośmiokrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Do tego zdobył gola w meczu z Kazachstanem, a sędzia niesłusznie nie uznał bramki, którą strzelił z rzutu wolnego. Ale liczby to jedno, a gra to zupełnie coś innego. Lewandowski zarówno w Bayernie, jak i w kadrze przestał dostawać dobre podania.
W Kopenhadze był osamotniony w ataku jak za najgorszych czasów Franciszka Smudy. W Bayernie ostatnio dostawał niemal wyłącznie wysokie podania na głowę, rzadko miał szansę stanąć oko w oko z bramkarzem z piłką przy nodze. Podobnie wyglądało to w meczach z Danią i Kazachstanem. Frustrację takim stanem rzeczy widać było najlepiej w spotkaniu z PSG w Paryżu.