Ostatecznie Airbus zawarł umowy na 457 samolotów o wartości 52,7 mld dolarów, a Boeing na 287 za 47,6 mld, w obu przypadkach w cenach katalogowych. Mimo przewagi producenta z Europy, amerykański koncern zachował znaczną przewagę od początku roku w łącznych zamówieniach 825 wobec 745. Przed salonem (12-16 listopada) Amerykanie mieli w portfelu 538 samolotów, Europejczycy 288.

Sam salon zaczął się jednak od ogromnej niespodzianki. Delegacje będą pamiętać fiasko zapowiadanego zamówienia ponad 30 superjumbo przez linię Emirates i kupno dreamlinerów oraz gigantyczny kontrakt Airbusa na 430 wąskokadłubowych A320.

Z kolei kupno przez Emirates 40 B787 dała przewagę Boeingowi w kategorii samolotów szerokokadłubowych. Obaj głowni producenci opuścili Dubaj mając łącznie wstępne zamówienia na ponad 700 samolotów wąskokadłubowych, od których głownie zależy ich przyszłość.

Prezes największej na świecie firmy leasingowej AerCap, Aengus Kelly uważa, że bardzo duże zamówienia na salonach nie są niczym nowym, ale diabeł tkwi w szczegółach. Zobaczymy dopiero, ile z tych wstępnych zamówień zamieni się na potwierdzone (zadatkowane) i kiedy nastąpią rzeczywiste dostawy. Niektóre mogą nastąpić za 10 lat — stwierdził po podpisaniu umów z EgyptAir.

Jesli trzymać się łącznie liczb, to salon w Dubaju wygrał Airbus, ale Boeing nie został tak bardzo w tyle i nie stracił swej przewagi od początku roku. Salon wykazał jednak, jak bardzo ostra jest rywalizacja obu producentów w segmencie najatrakcyjniejszych samolotów wąskokadłubowych, które stanowią trzon ich produkcji, a liczba zamówień na nie ma zasadnicze znaczenie dla wyników finansowych.