- Nie mogę przewidzieć zakończenia tego postępowania, ale nie jest niemożliwe, że grzywna będzie znaczna. Wiemy, że to wszystko zaciąży na firmie, ale nie ma innego wyjścia. To co nas różni od innych dużych grup, to fakt, że ta procedura została zainicjowana i prowadzona przez obecną ekipę kierowniczą Airbusa, z poparciem jej rady administracyjnej — powiedział w rozmowie opublikowanej w „Le Monde". Powiedział też, że nie ma informacji o śledztwie w Stanach.
Wysokość sum dotyczących kilkudziesięciu kontraktów i rosnące naciski wewnętrzne wzbudziły zaniepokojenie rady administracyjnej, ale udzieliła Endersowi pełnego poparcia „w kontynuowaniu przekształcę w przedsiębiorstwie i szczególnie naszego programu dostosowania się do obowiązujących reguł". Zrobiła to po zamówieniu własnej oceny kierownictwa, mianowała też 2 własnych prawników, a ostatnio wynajęła firmę werbunkową, co zdaniem jednego z informatorów jest normalną procedurą szukania talentów.
W 2016 r. Airbus z własnej woli poinformował władze o niedokładnościach w dokumentach przekazywanych brytyjskiej agencji finansowania kredytów eksportowych o wypłatach dla pośredników. Na tej podstawie urząd ścigania oszustw SFO wszczął latem 2016 śledztwo, w marcu 2017 zrobiła to francuska prokuratura finansowa PNF.
Tydzień wcześniej Enders w piśmie do załogi uprzedził, że firmę czeka burzliwy i zbijający z tropu okres z powodu postępowań w W. Brytanii i Francji, wspomniał o możliwości wysokich kar.
W styczniu Rolls-Royce zgodził się zapłacić łączną grzywnę 671 mln funtów (755 mln euro) w ugodzie z władzami W. Brytanii, USA i Brazylii o odstąpieniu od śledztw o korumpowanie pośredników. Osoby związane z obecnym postępowaniem uważają, że grzywna Airbusa może być znacznie większa.