PLL LOT: Emocje i obietnica pieniędzy dla pracowników

W ostatniej chwili związkowcy w LOT zrezygnowali ze strajku 1 maja. Zarządowi nie puściły nerwy i żaden rejs nie został odwołany.

Publikacja: 01.05.2018 21:00

Pasażerowie nie muszą już obawiać się odwołania lotów z powodu strajku.

Pasażerowie nie muszą już obawiać się odwołania lotów z powodu strajku.

Foto: Rzeczpospolita, Robert Gardziński

Pod siedzibą firmy odbyła się tylko we wtorek rano niewielka pikieta z hasłami domagającymi się wynagrodzeń według umów z 2010 roku, ustąpienia prezesa Rafała Milczarskiego oraz etatów dla pracowników zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych. Na pikiecie był prezes, który zaprosił protestujących do budynku. Została dla nich przygotowana specjalna sala z ciepłymi napojami i jedzeniem. O 6 rano, kiedy zebrali się związkowcy, na Okęciu było tylko 8 stopni.

Wiadomo również, że sztab kryzysowy działający w spółce (rozwiązany został 1 maja po południu) dawał gwarancję, że wszystkie loty zaplanowane na 1 maja miały się odbyć zgodnie z rozkładem. Pasażerowie z biletami na rejsy LOT mieli jednak powody do nerwów, tym bardziej że związkowcy cały czas podgrzewali atmosferę i zapewniali, że może zostać uziemiona większość z 350 lotów. Jednocześnie przepraszali podróżnych za niedogodności, tłumacząc, że zostali postawieni pod ścianą. I zapewniali, że wielu pasażerów popiera ich protest.

– To niesłychana bezczelność. Zdumiewa mnie ta pogarda dla pasażerów, dzięki którym przecież zarabiają niemałe pieniądze, a teraz im mówią: przepraszamy, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Wyobrażam sobie, jak cieszą się prezesi Ryanaira i Wizz Airu, którym związkowcy z LOT zafundowali taki prezent. Rozbestwione związki, które zawsze były nieszczęściem w Locie, chcą mieć wpływ na zarządzanie firmą i nie zajmują się tym, czym powinny – mówił „Rzeczpospolitej" Jacek Krawczyk, były przewodniczący rady nadzorczej LOT, unijny ekspert lotniczy. – A w swoje negocjacje płacowe wplątują argumenty bezpieczeństwa lotów. W 100 procentach popieram w tej sprawie prezesa Rafała Milczarskiego, z którym przecież nie zawsze się zgadzamy.

Zdaniem Jacka Krawczyka LOT jest dzisiaj dobrze zarządzaną linią lotniczą, która w spektakularny sposób podniosła się z bankructwa. – Ile śmiałości trzeba mieć, żeby teraz domagać się pieniędzy – krytykuje związkowców Jacek Krawczyk.

– Wokół strajku LOT-u był w ostatnich dniach taki szum, że czułem, że wszystko się rozejdzie i do niego nie dojdzie – uważa Sebastian Gościniarek, ekspert lotniczy. – Ostatecznie, już pod sam koniec, obstawała przy nim tylko jedna z pięciu organizacji. Jednak trzeba się liczyć z tym, że problem powrotu do systemu wynagrodzeń z 2010 roku tylko został „zaparkowany" i zarząd będzie musiał się z nim zmierzyć.

Związkowcy zapowiadają, że z akcji protestacyjnej nie zrezygnowali, a tylko ją przełożyli o 2 tygodnie. Nie wiadomo jednak, jak będą ją argumentować, ponieważ referendum strajkowe, które zakończyło się 21 kwietnia, dotyczyło protestu organizowanego w tym tygodniu. Na nowe nie ma już czasu, a poza tym nie mogłoby ono odbyć się po raz trzeci w tej samej sprawie. Ich pretensje do zarządu jednak pozostają aktualne i chcą powrotu do wypowiedzianego w 2013 roku regulaminu wynagradzania, który obowiązywał od 2010 roku, zaoferowania etatów pracownikom zatrudnionym na umowach cywilno-prawnych oraz ustąpienia prezesa Rafała Milczarskiego.

Zdaniem Adriana Furgalskiego, wiceprezesa Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, nie ma co się dziwić żądaniom płacowym. – Zła sytuacja w LOT i konieczność ratowania spółki i wykorzystanie pomocy publicznej odbiła się negatywnie na wynagrodzeniach pracowników, co wiązało się m.in. z uchyleniem regulaminu wynagrodzeń z 2010 r. – przypomina Furgalski. – Dzisiaj, gdy wyniki są dobre, załoga chce odbić sobie chude lata wyrzeczeń. I zarząd powinien zyskiem się podzielić. Mowa jednak o rozsądnym podzieleniu się, a nie jego natychmiastowym przejedzeniu.

Pod siedzibą firmy odbyła się tylko we wtorek rano niewielka pikieta z hasłami domagającymi się wynagrodzeń według umów z 2010 roku, ustąpienia prezesa Rafała Milczarskiego oraz etatów dla pracowników zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych. Na pikiecie był prezes, który zaprosił protestujących do budynku. Została dla nich przygotowana specjalna sala z ciepłymi napojami i jedzeniem. O 6 rano, kiedy zebrali się związkowcy, na Okęciu było tylko 8 stopni.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Transport
Magdalena Jaworska-Maćkowiak, prezes PAŻP: Gotowi na lata, a nie tylko na lato
Transport
Chiny potajemnie remontują rosyjski statek przewożący broń z Korei Północnej
Transport
Cywilna produkcja ciągnie Boeinga w dół
Transport
PKP Cargo ma nowy tymczasowy zarząd
Transport
Prezes PKP Cargo stracił stanowisko. Jest decyzja rady nadzorczej