Air France odwołał w ostatni piątek połowę swoich lotów długodystansowych oraz mniejszą liczbę rejsów średnio i krótkodystansowych.

Na tym protesty lotnicze się nie zakończyły. Podróżnych czekają kolejne turbulencje w czasie świątecznych powrotów. Air France zapowiedział strajki 3. i 7 kwietnia. Pracownicy przewoźnika domagają się 6-procentowych podwyżek. Zarząd oferuje im zaledwie 1 proc. zwyżki wynagrodzenia. Linia informuje, że protestują jedynie załogi AF i niskokosztowego Joona, a nie HOP!, KLM czy Delty, można więc liczyć, że w przypadku odwołanego lotu znajdzie się miejsce w samolotach tych trzech linii. „Ale nie będziemy jednak w stanie  zagwarantować, że polecą wszyscy, którzy mieli zarezerwowane loty   w czasie, kiedy załogi strajkują"- czytamy na stronie przewoźników. Przy tym linia elastycznie podeszła do zmiany rezerwacji na inne terminy i sugeruje, że najlepszym wyjściem jest rezygnacja z podróży w dniach 31 marca - 5 kwietnia 2018.  Od pasażerów, którzy zdecydują się na taką zmianę, linia nie wymaga dopłat nawet wówczas, kiedy przełożą podróż na czas po 5 kwietnia, bądź zdecydują się na rozpoczęcie jej z innego kraju, niż zapisano to na bilecie, bądź zrezygnować z podróży w ogóle. W takim wypadku linia  gwarantuje voucher ważny rok. Można nim zapłacić za bilet na podróż AF, KLM i HOP!. Niemożliwy będzie natomiast zwrot gotówki. 

Jednocześnie wiadomo, że przewoźnik ma obowiązek zapewnienia pasażerom, którzy ucierpieli z powodu strajku, hotelu i wyżywienia, oraz możliwości odbycia rozmów telefonicznych. W takim wypadku jednak podróżnym nie należy się odszkodowanie finansowe, jak jest to w przypadku opóźnionych, bądź odwołanych lotów z przyczyn zawinionych przez linię.

Z kolei portugalskie załogi Ryanaira zdecydowały się na strajk 29 marca, a potem jeszcze 1 i 4 kwietnia. Przewoźnik w związku z tym ostrzegł, że mogą pojawić się zakłócenia w rozkładzie lotów. Portugalczycy protestują przeciwko odmowie Ryanaira na podpisywanie umów o pracę zgodnie z portugalskim prawem. Zdaniem związkowców, strajk jest jedyną metodą walki o prawa pracownicze, ponieważ nawet rząd nie chce im pomóc. Portugalskie załogi Ryanaira uważają, że pracują na bardzo niekorzystnych warunkach, a dodatkowo jeszcze ponoszą konsekwencje finansowe, kiedy nie wyrabiają wyśrubowanych norm sprzedaży pokładowej. Ryanair odmawia także dni wolnych dla rodzica, którego dziecko zachorowało. Podkreślają jednocześnie, że uodpornili się już na groźby, że Irlandczycy zamkną im portugalskie bazy.

Ryanair ze swojej strony uznał strajk za „całkowicie niepotrzebny", skoro wysłał do związkowców list zapraszając na rozmowy 9 kwietnia w Dublinie. Zdaniem prezesa linii, Michaela O'Leary strajk jest organizowany przy wsparciu konkurencyjnych linii easyJet i TAP. Ale  stosunki zarządu z pracownikami są napięte od dłuższego czasu. Przed Bożym Narodzeniem 2017 Ryanair zmuszony został do uznania związków zawodowych, a w marcu 2018 związkowcy ze wszystkich  baz w których stacjonuje Ryanair podpisali porozumienie o współpracy, gdyby zaszła potrzeba jakiejś skoordynowanej akcji.