Wraz z b. ministrem transportu Tadeuszem Syryjczykiem przygotował analizę projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Lotnisko ma powstać w 2027 r. Początkowo stamtąd ma latać 45 mln pasażerów rocznie. Koszt: 35 mld zł.
Zdaniem Leszka Balcerowicza i Tadeusza Syryjczyka to pieniądze wyrzucone w błoto. – Czy jest potrzebne takie lotnisko w centrum Polski? – pytał Syryjczyk. Zadał odpowiedzialnym za projekt wiele pytań, m.in. o sposób finansowania CPK, optymistyczne prognozy wzrostu ruchu, przyszłość lotnisk regionalnych, a także Okęcia, Modlina i Radomia, pomysł na zapełnienie CPK, skoro ma tam nie być low-costów. Pytał też, czy przyszłość lotnictwa to wielkie centra przesiadkowe (skoro port w Krakowie rośnie szybko dzięki rejsom point to point), a także jakie są wnioski z fiaska tworzenia hubu w Warszawie przez Swissair i LOT i kto miałby zostać partnerem hubu w CPK.
– Podatnikom należy się odpowiedź na te pytania, skoro państwo chce ich zmusić, by wydali pieniądze na tak wielką inwestycję – uważa prof. Balcerowicz.
Zdaniem Tadeusza Syryjczyka Lotnisko Chopina po przebudowie, poszerzeniu o ogródki działkowe i przejęciu części portu zajmowanej przez wojsko i terminal VIP-ów, plus porty w Modlinie i w Radomiu z łączną przepustowością 60 mln pasażerów wystarczą Warszawie i Mazowszu. – Trzeba dokładnie policzyć, który projekt jest bardziej racjonalny. Podatnik musi to wiedzieć – mówi Leszek Balcerowicz.
Zdaniem eksperta rynku lotniczego Eryka Kłopotowskiego CPK jest potrzebny, tylko jeśli będzie oparty na założeniach biznesowych. I że jego otwarcie nie będzie oznaczało zamknięcia lotnisk w Warszawie, Poznaniu, Lublinie czy Łodzi. To musi być decyzja poparta rozmowami z klientami, którzy zechcą z CPK skorzystać, czyli finansować jego operacje. – W żadnym wypadku nie może to być projekt polityczny. To pozbawiłoby inwestycję jakiegokolwiek sensu – dodaje ekspert.