Do Billund latają już Finnair, AirBaltic, Icelandair, KLM, Lufthansa, SAS, Brussels Airlines i Turkish Airlines, które namawiają do przesiadek w swoich głównych portach. Pozostałe dwie linie, to Wizz Air i Ryanair, które latają do portów regionalnych.
Polska linia poleci do tam 12 razy w tygodniu i liczy nie tylko na ruch turystyczny, bo ten jest oczywisty: lotnisko Billund jest położone tuż obok Legolandu. Z Polski latają tam także Wizzair (dwa razy w tygodniu z Warszawy i trzy razy w tygodniu z Gdańska) oraz Ryanair (dwa razy w tygodniu z Poznania). Ale dla LOT ważny jest przede wszystkim ruch przesiadkowy.
Jest to powrót polskiego przewoźnika na tę trasę. Próbował w weekendy tam latać już wcześniej, oferując rejsy powrotne tego samego dnia. Maszyna LOTu przez cały dzień parkowała na lotnisku w Billund, co było bardzo kosztowne. Latał, ale szybko przestał, bo cena była zaporowa - taka wycieczka kosztowała 2 tys. złotych od osoby. Sebastian Mikosz, który był wówczas szefem linii sam się dziwił takim wyliczeniom i szybko przestał się dziwić, bo ofertę wycofano. W tej chwili dostępne jeszcze w rezerwacjach ceny w lotach wakacyjnych pozwalają za tę kwotę polecieć tam 3-osobowej rodzinie i jeszcze zostaną pieniądze na lody, które jak wszystko w Legolandzie są drogie.
Teraz LOT wymyślił, że Billund, to nie tylko Legoland. Ale żeby konkurować z Wizz Airem, który lata tam większymi samolotami (A320, podczas gdy LOT Embraerami 170 i 175) musi mieć porównywalne ceny.
Legoland można zwiedzić w jeden dzień, wcale niekoniecznie zatrzymując się tam na noc. Hotele w Legolandzie są drogie i uzależnione od liczby gwiazdek i odległości od parku rozrywki, a zaczynają się od ok 700 złotych za noc za pokój dwuosobowy.