Pierwszy smerfowy samolot — Airbus A 320 wystartował z Brukseli do Londynu 25 marca i został nazwany Aerosmerf.
W ten sposób przewoźnik postanowił pokazać silne belgijskie korzenie. Linia ogłosiła wcześniej konkurs i po siedmiu miesiącach otrzymała ponad 1,4 tysiąca pomysłów. Malowanie samolotu potrwało 14 dni i musiało być kosztowne, bo do uwiecznienia figurek Smerfów potrzeba było aż 26 kolorów i odcieni oraz 420 litrów farby. Cała praca odbywała się na wysokości i wykonywało ją 14 malarzy i cały czas nadzorowała ich Marta Mascellani. Autorka projektu jest Włoszką, ale Smerfy są w Belgii narodową maskotką, która może być porównywalna z polskim Reksiem bądź Bolkiem i Lolkiem. Na ostatniej prostej przegrała belgijska postać komiksowa — Tintin.
Dla głosujących jednak ważne było, że Smerfy zawsze marzyły o lataniu i próbowały tego na wiele sposobów, ale żaden z nich nie wypalił. Ostatecznie zbudowały samolot i od tego czasu powstała postać Aerosmurfów.
— Zapytaliśmy Belgów, co chcieliby widzieć na samolotach narodowego przewoźnika, jako ambasadora naszego kraju. Dlatego ogłosiliśmy konkurs, w którym mogli uczestniczyć wszyscy zainteresowani. Były najróżniejsze projekty od frytek, które uwielbiają Belgowie po saksofon — mówi Tanguy Cartuyvels, odpowiedzialny za sprzedaż i marketing wiceprezes Brussels Airlines. —Jesteśmy naprawdę zaszczyceni, że Belgowie powierzyli nam honor reprezentowania naszej ikony narodowej, zwłaszcza, że są to 60 urodziny Smerfów — dodał.
Belgowie przyznają, że całe malowanie i zaadaptowanie projektu Mascellani było potężnym problemem. Zwłaszcza trudny do malowania był silnik. Ostatecznie na samolocie namalowanych jest 19 Smerfów. W kokpicie jako kapitan siedzi Smerfetka, ale pilnuje jej Papa Smerf, Smerfowie są pasażerami, a Harmony Smurf gra na saksofonie narodowy hymn Belgii. Wózek na pokładzie popycha Atomium, a jako pasażerowie znaleźli się Gargamel i Azrael, którzy próbują jednak wymknąć się na zewnątrz.